wtorek, 6 sierpnia 2019

Towarzysze zmierzchu - Recenzja

Obok seryjnie wydawanej superbohaterszczyzny, Egmont Polska prezentuje też fanom inne serie. To między innymi komiksy dla dorosłych z linii Vertigo, tytuły dla młodszych odbiorców pokroju „Lucky Luke’a”, odświeżanie klasyki, no i w końcu serie frankofońskie, także te klasyczne. Do tej ostatniej kategorii należą „Towarzysze Zmierzchu”. Dzieło Bourgeone’a było już wydawane na naszym rynku, a teraz doczekało się wznowienia. Przez wielu uznawane jest za arcydzieło i niezaprzeczalną klasykę europejskiego komiksu, jednak czy w istocie robi aż tak duże wrażenie? 

W czternastowiecznej Francji szaleje wojna. Kraj przemierzają grupy rabusiów, którzy plądrują okoliczne wioski, poszukując zarówno dóbr materialnych, jak i chcących pofolgować własnym prymitywnym instynktom. Po czystce w jednej z wiosek, dwoje ocalałych nastolatków trafia pod „opiekę” oszpeconego wędrownego rycerza, którego cele są wyjątkowo tajemnicze. Młodzi nie darzą się zbytnią sympatią, ale muszą nauczyć się współpracować, bo ich dziwna kompania co i rusza napotyka kolejne przeszkody na swojej drodze.

Podczas lektury „Towarzyszy Zmierzchu” w oczy rzuca się przede wszystkim interesująca kreacja świata przedstawionego. Autor w ciekawy sposób zaprezentował realia średniowiecza – terytoria, po których wędrują główni bohaterowie, faktycznie przywodzą na myśl ten okres historyczny, łącząc w sobie brud i piękno. To jedna z płaszczyzn planu akcji, inna skupia się na warstwie bardziej fantastycznej, która pokazana została w taki sposób, że nieraz będziemy zastanawiać się nad tym, co jest jawą, a co fantasmagorią. Na kolejnych kartach obie cechy występują koło siebie i mocno się mieszają, co sprawia, że w wielu scenach nie sposób jednoznacznie określić która przeważa.

Sposób w jaki Bourgeon prowadzi opowieść bywa dosyć męczący. Wszystko zależy od tego jak bardzo popada w świat fantazji. Gdy trzyma się realności, jest dosyć przejrzyście, jednak w momentach surrealistycznych „odjazdów” bywa, że ciężko jest zorientować się co właściwie autor miał na myśli. Miejscami wrażenie fabularnego chaosu jest wręcz dojmujące, co dla wielu czytelników może okazać się bardzo uciążliwe. Fabuła potrafi jawić się jako bardzo mocno zagmatwana, co może powodować pewien dyskomfort podczas lektury. Podejrzewam, że nie wszystkim wystarczy cierpliwości, by przedzierać się przez kolejne strony, zwłaszcza, że przy okazji trzeba cały czas pozostawać bardzo mocno skupionym, by sprzed oczu nie uleciał sens toczącej się opowieści.

Bourgeon ma dobrą rękę jeśli idzie o prowadzenie bohaterów. Protagoniści są niejednoznaczni i potrafią wzbudzić zainteresowanie czytelnika (bo sympatię jednak niekoniecznie). Każda z głównych postaci „Towarzyszy Zmierzchu” niesie ze sobą bagaż przeszłych doświadczeń, dawnego życia i popełnianych błędów, co początkowo nie przekłada się na chęć zmiany postępowania. Ciężko uwolnić się od przywar, zwłaszcza, gdy te były dotąd starannie i długo pielęgnowane. Mimo tego, bohaterowie jednak się zmieniają – to po prostu musi się stać, bo powoli nabierane doświadczenie determinuje rozwój, co autor ujął w wiarygodny sposób.

Francois Bourgeon to nie tylko scenarzysta, ale i autor warstwy graficznej najnowszego komiksu ukazującego się w cyklu „Plansze Europy”. Jego prace ciężko jednoznacznie określić jako ładne. Są tu fragmenty, które bardzo cieszą oko (tyczy się to przede wszystkim ostatniej części albumu i świetnego oddania architektury, czy to z zewnątrz, czy w środku), ale jest też sporo co najmniej dziwnych. Nie do końca dobrze udało się zaprezentować twarze bohaterów (zwłaszcza w dwóch pierwszych segmentach) – te często sprawiają wrażenie pokracznych i szpetnych. Jednak w ogólnym rozrachunku widoczny na kolejnych kadrach ogrom detali unaocznia nam jak wiele pracy włożył Bourgeon w warstwę graficzną tego tytułu.

„Towarzysze Zmierzchu” to nie jest komiks łatwy i przyjemny. Jego lektura wymaga dużej dozy cierpliwości, a czasami wręcz samozaparcia. Od stopnia skupienia zależeć będzie jak dużo wyniesiemy z lektury, jestem jednak w stanie wyobrazić sobie, że niektórzy uznają go za arcydzieło, inni zaś stwierdzą, że mają do czynienia z bełkotem. Ja stoję pośrodku, seans z dziełem Francoisa Bourgeona nie przyniósł mi artystycznego orgazmu, co, zwłaszcza biorąc pod uwagę jego powszechne wychwalanie i wynoszenie pod niebiosa, jest jednak stanem rozczarowującym.

Tytuł: Towarzysze zmierzchu
Scenariusz i rysunki: Francois Bourgeon
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Tytuł oryginału: Les Compagnons de Crepuscule
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: Casterman
Data wydania: 2018
Liczba stron: 228
Oprawa: twarda
Format: 210 x 290
ISBN: 978-83-237-2454-4

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Arena Horror i na nim była pierwotnie publikowana - KLIK)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz