niedziela, 24 marca 2019

Vision - Recenzja

Nie ukrywam, że na co dzień bliżej mi do DC Comics niż do Marvela. Dlaczego? Po prostu tak wyszło – w czasach kiedy kształtowały się moje czytelnicze gusta, wyobraźnią zawładnął mi zwłaszcza Batman, a później, siłą rzeczy, to jego towarzysze zaludniający tamten świat, przyciągnęli więcej uwagi niż przedstawiciele konkurencji. Nie znaczy to jednak, że nie potrafię docenić dobrej opowieści wydanej przez Dom Pomysłów. A taką z pewnością jest „Vision”, który mocno wyróżnia się na tle innych, wydawanych obecnie historii o superbohaterach.

Vision jest androidem stworzonym przez Ultrona. Jego pierwotnym celem było zniszczenie Avengers, lecz ostatecznie ów syntezoid wyzwolił się od umieszczonego w nim przymusu, samemu wybierając stronę, po której chce walczyć. Co więcej, jego pragnieniem stało się założenie prawdziwej rodziny i możliwość wiedzenia normalnego życia. Początkowe próby były nie do końca udane, lecz później Vision postawił na swoje umiejętności i zamiast szukać towarzyszy życia, stworzył ich własnoręcznie. Obecnie rodzina „syntetyków” próbuje wpasować się w krajobraz przedmieść i choć mocno starają się, by wszystko było dobrze, nad ich życiem zaczyna unosić się widmo nieuchronnej katastrofy. 

Philips K. Dick zastanawiał się, czy androidy marzą o elektrycznych owcach? Nie wiem czy wszystkie z nich tak mają, ale Vision i jego rodzina na pewno marzą, ale o rzeczach dużo bardziej skomplikowanych (choć może raczej po prostu bardziej przyziemnych?) niż sztuczne zwierzęta. To sny o rodzinie i spokoju. O stabilizacji, która po prostu powinna należeć się komuś, kto ocalił świat trzydzieści siedem razy. Ta liczba zostaje zresztą na łamach albumu przywołana niejednokrotnie i stanowi argument w rozważaniach tytułowego bohatera nad tym, co zrobił dotąd dla ludzkości i co mu się w związku z tym od rzeczonej może należeć, w ramach swego rodzaju podziękowania.

Jeśli mamy w pamięci pisane przez Toma Kinga „Batmany” z linii „Odrodzenie” (zwłaszcza trzy pierwsze tomy), możemy być w lekkim szoku jak bardzo innym od nich komiksem jest „Vision”. Tutaj nie spotkamy się z rutyniarstwem, bo choć autor porusza tematykę, która obecna jest w science-fiction od dawien dawna, to nienachalny sposób w jaki to robi, wywołuje jedynie uznanie. Vision jest w tej interpretacji postacią rozdartą między poczuciem obowiązku, a rozbudzonym w sobie uczuciem do nowej rodziny. To wobec niej czuje największą lojalność, co z kolei zaczyna stanowić problem w momencie, gdy nadchodzi moment wyboru czy należy czynić to co konieczne, ale kosztem najbliższych, czy może chronić bliskich, ale przy użyciu kłamstwa. Na te dylematy nie ma łatwych odpowiedzi, a protagonista ma okazję, dzięki próbie ich rozwikłania, nauczyć się co to właściwie znaczy być człowiekiem.

Współczesne superhero to bardzo często bezmyślna nawalanka, w której próżno szukać głębszej myśli, nastawiona na akcję i efektowne kadry, pozbawiona duszy. „Vision” stoi do takiego oblicza gatunku w totalnej opozycji. Bo owszem, znajdziemy tu sceny, w których emocje sięgać będą zenitu, nawet sceny bardzo dynamiczne, ale King nie buduje ich na zasadzie chęci zadowolenia przeciętnego fana, szukającego jedynie rozrywki. Dzięki temu, że autor otrzymał więcej swobody niż zazwyczaj (czyżby miało to związek z mniej popularnym bohaterem?), „Vision” to nie tylko efektowność, ale przede wszystkim treść, która potrafi zmusić do myślenia, co w zalewie trykociarskiej papki jest prawdziwym ewenementem.

A co z ilustracjami? W mojej opinii wypadają po prostu dobrze. Odpowiednio współgrają ze scenariuszem, nie wychodząc jednak w żadnym momencie na pierwszy plan. Walta dobrze ilustruje poszczególne fragmenty komiksu – potrafi być sentymentalny, ale czasami czaruje także dynamizmem. Wszystko zależnie od potrzeby chwili. Całościowo zaś na „Visiona” patrzy się naprawdę miło – warstwa graficzna albumu stoi na wysokim poziomie.

Egmont wydał całą serię o kolorowym androidzie w jednym tomie. Obecnie jest to co prawda część linii „Marvel Now 2.0”, stąd miękka okładka, dostosowana do innych tytułów ukazujących się w jej ramach, ale jestem przekonany, że kiedyś ten komiks ukaże się u nas także w twardej oprawie i będzie wydany jako klasyka superhero. Tak, jest aż tak dobry. Mam też nadzieję, że Tom King zasiądzie jeszcze w przyszłości (gdy skończy się jego umowa na wyłączność z DC Comics) za sterami cyklu o Visionie. W przypadku omawianego komiksu efekty jego pracy okazały się na tyle znakomite, że zwyczajnie szkoda by było, gdyby sprawy potoczyły się inaczej.  

Seria: Vision
Scenariusz: Tom King
Rysunki: Gabriel Hernandez Walta, Micheal Walsh
Kolory: Jordie Bellaire
Tłumaczenie: Marceli Szpak
Tytuł oryginału: The Vision Vol. 1/The Vision Vol. 2
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału:
Data wydania: 2019
Liczba stron: 272
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Papier: kredowy
Format: 167 x 255
ISBN: 978-83-281-3490-4

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Arena Horror i na nim była pierwotnie publikowana - KLIK)

1 komentarz: