czwartek, 30 sierpnia 2018

Catwoman. Tom 3: Pod presją - Recenzja

Pierwsze dwie odsłony prowadzonej przez Eda Brubakera „Catwoman” to lektura naprawdę wysokiej próby. Oba tomy zasługiwały, by znaleźć miejsce w linii wydawniczej „DC Deluxe”, w ramach której prezentowane są najciekawsze i najbardziej uznane komiksy tego amerykańskiego molocha. Przed premierą kolejnej części nie miałem najmniejszych obaw co do jej jakości. Skoro przy cyklu pozostał ten sam scenarzysta, to cóż mogło pójść źle? To, że autor się potknie, było bardzo mało prawdopodobne, a jednak efekt finalny, zupełnie niespodziewanie, okazał się w pewnym stopniu rozczarowaniem.

Po tym jak Selina Kyle rozprawiła się z terroryzującym jej dzielnicę Czarną Maską, o schedę po gangsterze zaczynają walczyć inni, pomniejsi mafiozi. East End staje w ogniu, a Catwoman, chcąc chronić ludzi zamieszkujących w tym rejonie miasta, musi walczyć z wyjątkowo niebezpiecznym przeciwnikiem, niejakim Zeissem. Jak jednak pokonać kogoś, kto porusza się z niebywałą prędkością i kogo obawia się sam Batman? To jednak nie koniec zagrożeń, z jakimi musi zmierzyć się Kotka. W Gotham rozpętuje się krwawa wojna gangów, a nasza bohaterka nie tylko sama musi ją przetrwać, ale i obronić osoby jej najbliższe.

Selinę Kyle przedstawiono na dobrą sprawę podobnie jak poprzednio. Wciąż jest nieco niepokorna, bardzo zadziorna i wojownicza. Jednak o ile wcześniej mieliśmy do czynienia z kobietą, która balansowała na granicy między byciem bohaterką a kimś działającym poza prawem, o tyle tutaj szala przechyla się zdecydowanie na stronę dobra. Trochę szkoda, ponieważ jak dla mnie siłę Catwoman zawsze stanowiło to, że nie można jej było jednoznacznie zakwalifikować do tych stojących po stronie porządku. Te odcienie szarości były jej najmocniejszą stroną, a w „Pod presją” jest ich bardzo mało.

Sama Catwoman jest jednak mimo wszystko zaprezentowana całkiem dobrze, gorzej robi się, gdy przechodzimy do bohaterów drugoplanowych. To spore zaskoczenie in minus, bowiem Brubaker zawsze kładł nacisk na odpowiednie tło obyczajowe swoich opowieści, a jego zasadniczym elementem była właśnie duża dbałość o wiarygodność postaci zaludniających tło. Słabo wypada zwłaszcza Holly, protegowana Seliny, która pojawia się w ledwie kilku scenach, nie wnosząc do fabuły absolutnie niczego ciekawego. Zawodzi także kreacja Slama Bradleya. Jego relacje z Catwoman stanowiły dotąd niezwykle ciekawe uzupełnienie prezentowanych przez Brubakera opowieści, można w nich było wyczuć delikatne i subtelne napięcie, także erotyczne. Tym razem tego brakuje, a sam Bradley okazuje się dosyć bezpłciowy i nie tak interesujący, jak dotychczas.

Tempo akcji, zwłaszcza w pierwszej składowej omawianego tomu, jest szybkie, a na kolejnych kartach Brubaker pokazuje, że wciąż potrafi z wyczuciem poprowadzić historię sensacyjno-kryminalną. Kolejne elementy są zazwyczaj umieszczane w odpowiednich miejscach, dzięki czemu lektura jest płynna. Brakuje jednak wspomnianego wyżej ciekawego pierwiastka obyczajowego, co stanowi odczuwalny mankament. Zawodzi też główny antagonista, niejaki Zeiss. Jest tak bardzo przerysowany, że aż zęby bolą. Odnoszę wrażenie, że o wiele lepiej pasowałby do komiksów z Batmanem z lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, kiedy to Nietoperz najczęściej mierzył się właśnie z takimi dopakowanymi zabójcami. Zeiss jest groteskowy, a ulepszenia ciała, jakimi dysponuje, sprawiają wrażenie nierealnych i przesadzonych. Także jego geneza wydaje się sztampowa, co niekoniecznie poprawia całościowy obraz tego villaina.

O ile pierwszą część albumu czyta się jednak ze sporym zainteresowaniem (Brubaker nie stracił pisarskiej sprawności), o tyle druga jest wyraźnie słabsza. Wielki crossover okołobatmanowych tytułów nie przynosi może zbyt wielu emocji, ale poprowadzono go dość dobrze – to typowo rozrywkowa historia. Jako jeden z wielu akceptowalnych scenariuszy superhero byłby do przełknięcia, gdyby nie zasadniczy mankament – opowieść została urwana. Jej zakończenie poznać możemy w innym z bat-tytułów, a na łamach „Catwoman” otrzymujemy jedynie umieszczone w posłowiu dopowiedzenie całej historii. Muszę przyznać, że nigdy dotąd się z takim zabiegiem nie spotkałem, lecz wiem na pewno, że nie chciałbym powtórki. To po prostu groteska w czystej postaci i jawna kpina z czytelnika. Dziwię się, że DC Comics w taki sposób zamknęło tę, bądź co bądź, bardzo dobrą serię.

Co nieco zmieniło się też w kwestii ilustracji. Pracujący przy większej części zeszytów Paul Gulacy ma bowiem trochę inny styl niż jego poprzednicy. Rysunki są bardziej wygładzone i rozrywkowe. Często też sprawiają wrażenie niezwykle efektownych, a najlepiej prezentują się w scenach akcji. Rysowanie twarzy zazwyczaj stoi na wysokim poziomie, mnie podoba się zwłaszcza sposób przedstawiania Seliny Kyle, która wizualnie stanowi interesujące połączenie piękna i drapieżności. Rozczarowuje jednak postać Slama Bradleya, który na wielu kadrach w ogóle nie przypomina siebie. Gulacy odszedł od wizerunku proponowanego wcześniej przez innych artystów i zmodyfikował wygląd bohatera na swoją modłę. Jestem zdania, że w czasie trwania serii takich rzeczy absolutnie nie powinno się robić, bo takie zmiany mocno zaburzają odbiór wizualnej strony komiksu.

Ostatnia część brubakerowej „Catwoman” prezentuje zauważalnie niższy poziom niż poprzednie odsłony cyklu. Mimo że w recenzji skupiłem się w znacznej mierze na wyliczaniu wad, nie oznacza to wcale, że „Pod presją” jest tomem drastycznie słabym. Nie jest. Myślę nawet, że wyrasta on ponad superbohaterską przeciętność, po prostu w konfrontacji z naprawdę udanymi opowieściami, opublikowanymi w ramach tej serii wcześniej, widać spadek formy twórczej Eda Brubakera. Mimo to warto tę odsłonę perypetii Catwoman przeczytać, bo wciąż jest to rozrywka, mimo wszystko, całkiem przyjemna.

Tytuł: Pod presją
Seria: Catwoman
Cykl: DC Deluxe
Tom: 3
Scenariusz: Ed Brubaker
Rysunki: Paul Gulacy i inni
Kolory: Laurie Kronenberg
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Tytuł oryginału: Catwoman Volume 3: Under Pressure
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: DC Comics
Data wydania: kwiecień 2018
Liczba stron: 312
Oprawa: twarda z obwolutą
Papier: kredowy
Format: 180 x 275 mm
Wydanie: I
ISBN: 978-83-281-1925-3

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal i na nim była pierwotnie publikowana - KLIK)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz