środa, 21 marca 2018

Liga Sprawiedliwości (Odrodzenie). Tom 2: Epidemia - Recenzja

Pierwszy tom nowej wersji „Ligi Sprawiedliwości” był niestety jednym z najsłabszych tytułów „Odrodzenia”. Bryan Hitch nie wykorzystał tkwiącego w bohaterach potencjału, na wierzch wyciągając tylko i wyłącznie akcję, zapominając przy tym o wiarygodnej psychologii bohaterów. Ponadto, fabuła „Maszyn zagłady” nie tylko nie była w żadnym stopniu oryginalna, ale prezentowała się wręcz bezmyślnie, rażąc głupotami i uproszczeniami na każdym kroku. Przy okazji recenzji tamtego tomu wyrażałem nadzieję, że kolejna odsłona serii będzie chociaż odrobinę lepsza. Teraz nadszedł czas by sprawdzić, czy Hitchowi udało się podnieść poziom pisanego przez siebie cyklu.

Członkowie Ligi Sprawiedliwości mierzą się tym razem z dwoma zagrożeniami. Najpierw nad drużynę nadciąga widmo strachu, gdy nieznany przeciwnik paraliżuje poczynania bohaterów, w wyniku czego kolejni członkowie Ligi zaczynają zachowywać się jak nie oni, atakując siebie nawzajem. Kolejne niebezpieczeństwo nadciąga z innej strony, gdy ktoś hackuje oprogramowanie członków grupy. Atak sprawia, że software Cyborga, sprzęt Batmana oraz pierścień Green Lanterna zwracają się przeciwko swoim właścicielom i zaczynają sieć spustoszenie. Kto napisał złośliwe oprogramowanie i jaki miał w tym cel? Te pytania będą wymagały niezwykle szybkiej odpowiedzi, bo bohaterowie muszą ocalić nie tylko siebie, ale i niewinnych cywili.

Drugi tom serii Hitcha rozpoczyna dwuzeszytówka „Sparaliżowani strachem”. W tej opowieści scenarzysta stara się pokazać w jaki sposób działają bohaterowie pod presją oraz pokazać tę część ich życia, która nie wymaga noszenia masek. Jakkolwiek autor po raz kolejny całkowicie zawodzi w kwestii genezy zagrożenia, tak sama fabuła jest całkiem angażująca. Podobać się może zwłaszcza pokazanie w jak niepozorny sposób zagrożenie wkrada się do życia codziennego członków – tutaj Hitch wykonał dobrą robotę, bo zmiany w zachowaniu herosów są początkowo ledwo zauważalne, aż złe emocje eskalują w sposób wyjątkowo nieprzewidywalny. Pozytywnym aspektem tej części „Epidemii” jest także próba pokazania życia codziennego niektórych postaci. To może być dobry trop na przyszłe odsłony serii, w końcu nie co dzień zdarzają się kosmiczne inwazje, a nie każdy zeszyt musi być patetyczny i spektakularny.

Dłuższa składowa zbioru powraca niestety do nienajlepszego stylu, jakim Hitch raczył nas w "Maszynach Zagłady". Po próbie pewnego wejścia w psychikę bohaterów w opowieści otwierającej całość, tutaj ten element zostaje zepchnięty na dalszy plan, ustępując miejsca rozwałce. Pierwsza połowa opowieści to w znacznej mierze sceny konfrontacji członków drużyny ze zhackowanym sprzętem, czemu towarzyszy masa eksplozji i potyczek. Szkopuł w tym, że w tym nadmiarze akcji nie ma za bardzo miejsca na emocje. Można odnieść wrażenie, że mottem Hitcha jest „efektowność ponad wszystko”. Owszem, po superbohaterskim team-upie ciężko spodziewać się filozoficznych przemyśleń, jednak całkowita rezygnacja z jakichkolwiek wątków mogących sprawiać poważniejsze wrażenie, także nie jest wyborem dobrym.

Dosyć absurdalnie wygląda druga część historii, kiedy po stosunkowo długich scenach w kuchni pewnej rodziny cywili, następuje nagła eskalacja konfliktu, a na scenę wkracza grupa trzecioligowych złoczyńców. Jeśli nie orientujecie się zbytnio w Uniwersum DC, większość pseudonimów będzie dla Was zagadką. Giganta, Gizmo, Plastique, Major Disaster – cóż, nie są to komiksowi złoczyńcy, którzy należeliby do grona tych najbardziej rozpoznawalnych. Jedynym wyjątkiem jest tutaj Strach na Wróble, jednak jego rola jest w zasadzie marginalna. Końcówka tej opowieści powiela niestety grzechy jej pierwszej połowy oraz całego pierwszego tomu serii – jest głośno, szybko i rozczarowująco, gdy dochodzi do finału. Nie tak powinny prezentować się przygody największych herosów DC Comics.

Wizualnie komiks stoi na przyzwoitym poziomie. Mnie najbardziej podobała się kreska Matthew Clarke’a i Toma Derrenicka, którzy rysowali pierwszy zeszyt „Sparaliżowanych strachem”. Ich prace są przejrzyste, ale też odpowiednio mroczne w wymagających tego fragmentach. Rysujący główną część tomu Neil Edwards także nie zaprezentował się źle, chociaż w jego wypadku można mieć pewne zastrzeżenia w scenach akcji. Te są często przeładowane niepotrzebnymi elementami, a przez to bardzo chaotyczne. Artysta zdecydowanie lepiej wypada w momentach bardziej statycznych. 

W porównaniu do pierwszego tomu „Ligi Sprawiedliwości”, „Epidemia” prezentuje się nieco lepiej. Dzieje się tak głównie dzięki pierwszej z zamieszczonych tu opowieści. Jest to jednak, co trzeba też wyraźnie zaznaczyć, krótsza część całości. Ta dłuższa powiela wiele błędów, które popełnił Hitch poprzednio. Nie wydaje mi się, by był to twórca, który poprowadzi „Ligę” we właściwym kierunku. Może, gdyby bardziej skupił się na innych elementach niż bezrefleksyjna akcja, wrażenie byłoby inne, jednak na tę chwilę, mimo pewnych przebłysków lepszej jakości, seria pozostaje jedną ze słabszych pozycji „Odrodzenia”.

Tytuł: Epidemia
Seria: Liga Sprawiedliwości (Odrodzenie)
Tom: 2
Scenariusz: Bryan Hitch
Rysunki: Neil Edwards, Jesus Merino, Tom Derenick, Matt Clark
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Tytuł oryginału: Justice League Vol. 2: The Outbreak
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: DC Comics
Data wydania: luty 2018
Liczba stron: 144
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Format: 167x255
Wydanie: I
ISBN: 978-83-281-2651-0

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Arena Horror i na nim była pierwotnie publikowana - KLIK)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz