piątek, 10 czerwca 2016

Joe Abercrombie "Ostateczny Argument" - Recenzja

Pisanie recenzji książki wieńczącej trylogię to zadanie niewdzięczne. Przypadki, gdy postrzeganie całości zmienia się diametralnie po przeczytaniu trzeciej części, nie należą do szczególnie częstych. Zazwyczaj poziom danego dzieła utrzymuje się na w miarę równym pułapie, a jeśli już pierwszy i drugi tom były powieściami wartymi uwagi, to praktycznie niemożliwością jest, by finał zepsuł dobre wrażenie. "Ostateczny Argument" stanowi żywy przykład na poparcie powyższej tezy. W tym przypadku można jednak mówić o najlepszym elemencie trylogii – to, co było dobre w "Ostrzu" i "Nim zawisną", tutaj doprowadzone jest do perfekcji.

Na Północy trwa wojna. Unia, żeby przetrwać, musi w końcu odnaleźć odpowiednich dowódców, którzy uwagę poświęcą nie dogryzaniu sobie nawzajem, ale wojaczce. Wyzwanie jest olbrzymie, ale żeby nie upaść, trzeba będzie mu sprostać. Jednym z głównych aktorów potyczki będzie Logen Dziewięciopalcy, niegdyś zaufany króla Bethoda, dziś jedyny człowiek, który może stawić mu czoła. Swoją walkę będą musieli stoczyć także inni – Jezal dan Luthar dowie się, że polem bitwy jest także związek z kobietą, Bayaz spróbuje nie pogubić się w gęstej sieci utkanych przez siebie intryg, a Sand dan Glokta dowiedzie, że nie jest kimś, kogo można lekceważyć.

Bardzo ważnym elementem "Ostrza" i "Nim zawisną" byli od samego początku intrygujący bohaterowie. Sytuacja nie zmienia się w tomie finałowym. Obok niezwykle wciągającej fabuły, istotą całości są przede wszystkim relacje między kolejnymi postaciami. Co istotne, bohaterowie nie stoją w miejscu, lecz ewoluują. Abercrombie nie zapomniał o ich rozwoju, postępowi fabuły towarzyszy więc wiarygodna metamorfoza charakterów poszczególnych protagonistów. Co ciekawe, właściwie nikt nie jest tu zbędny, a autor ma odpowiednio wyważone pióro, gdyż na kimkolwiek nie skupiałaby się jego uwaga, czytelnik nigdy się nie nudzi. Moim osobistym faworytem pozostaje niezmiennie Sand dan Glokta, człowiek zgorzkniały i cyniczny, który jednak, mimo niewysłowionego bólu, z którym musi codziennie walczyć, wytrwale chce żyć. Swoje robi oczywiście w tym wszystkim praktyka, "Ostateczny Argument" to już trzecia książka w dorobku brytyjskiego pisarza, czasu na doszlifowanie warsztatu miał więc całkiem sporo, a kolejne rozdziały dobitnie dowodzą, że nie był to czas zmarnowany.

"Ostateczny Argument" oferuje odbiorcy ciekawe spojrzenie na sprawy wyjątkowo mało fantastyczne, takie jak bezpieczeństwo państwa, czy mechanizmy rządzenia krajem i prowadzenia polityki. Po lekturze niechęć do instytucji władzy może w niektórych czytelnikach przybrać na sile. Abercrombie w przekonujący sposób pokazuje bowiem wiele absurdów dotyczących rządzenia i zagląda za kulisy mechanizmów sprawowania władzy. Czy władca musi posiadać jakieś realne kompetencje? Okazuje się, że niekoniecznie, ba, nawet lepiej gdyby była milczącym, choć jednak reprezentatywnym, figurantem. Gdy jednak tę (nie do końca pożądaną) pozycję zawdzięcza się interwencji potężnych, acz pozostających w ukryciu graczy, inne rozwiązania są już praktycznie niemożliwe do zrealizowania. Prawdziwie kompetentni i zręczni politycy, unikają wszak blasku i blichtru dworu, pociągając za sznurki z miejsc znacznie bardziej zacienionych.

W "Ostatecznym Argumencie" znajdziemy także dalszą eksplorację tematyki wojennej, znanej z poprzednich odsłon tej trylogii. Ponownie jest ona prowadzona bardzo sprawnie, a Abercrombie ma jeszcze większe pole do popisu. Opisywany konflikt nie tylko przybiera na sile, ale także zagarnia coraz większe tereny. Co istotne dla świata przedstawionego i kolejnych umiejscowionych w tym uniwersum powieści, zaprezentowane tu rozstrzygnięcia mogą mieć zasięg globalny.

Trylogia "Pierwsze Prawo" doczekała się w końcu wydania w Polsce przez jednego wydawcę. To o tyle dobra informacja, że tym razem jej szata graficzna jest ujednolicona w stosunku do reszty powieści osadzonych w tym uniwersum. Wielu czytelników zwraca uwagę na takie rzeczy jak dana książka prezentuje się na półce, w tym przypadku można powiedzieć, że MAG wydał całość w całkiem estetycznej formie. Jedynym zastrzeżeniem jest fakt, że całość otrzymaliśmy jedynie w miękkiej oprawie. Szkoda, bo przy objętości rzędu 800 stron, grzbiet książki nie ma prawa pozostać nienaruszony.

Debiutancka trylogia Joego Abercrombiego w oczywisty sposób bazuje na klasycznych motywach literatury fantasy, jednak czyni to w niezwykle kreatywny sposób. Autor wykorzystuje ograne schematy, ale przerabia je w kuźni własnej wyobraźni, kształtując ostatecznie w porywającą całość. Talent pisarski to jedno, wciągająca opowieść to drugie. Połączenie obu dało trzy powieści godne zapamiętania. Powieści, dzięki którym nazwisko Abercrombie zabłysło na firmamencie najjaśniejszych gwiazd nurtu fantasy i wraz z premierami kolejnych książek, świeci coraz jaśniej.

Autor: Joe Abercrombie
Tytuł: Ostateczny Argument
Tytuł oryginału: Last Argument of Kings
Tłumaczenie: Wojciech Szypuła
Wydawca: MAG
Data wydania: kwiecień 2016
Liczba stron: 848
ISBN: 978-83-7480-641-1

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Fantasta i na nim była pierwotnie publikowana - KLIK)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz