Superman cieszy się w Polsce sporą popularnością, a szczególnie udany był dla niego ostatni czas. Zadomowił się na naszym rynku wydawniczym, a na półkach pojawiają się różne serie z jego udziałem – to po pierwsze. Po drugie – jakość opowieści związanych z Kal-Elem w ostatnim czasie naprawdę imponuje. Chciałoby się powiedzieć: chwilo, trwaj! Oto jednak w nasze ręce trafia nowy tom, a na nim widnieje inne nazwisko scenarzysty. Pewien niepokój zakiełkował w moim sercu fana, przyznaję. No bo jeśli coś działa dobrze, to po co to zmieniać? Komiks superbohaterski rządzi się jednak swoimi prawami i zmiana jest jednym z tych praw. Zobaczmy, czy rzeczywiście było się czego obawiać w przypadku „Supercorpu”.
Lex Luthor przebywa w więzieniu, ale chce zmienić postrzeganie własnej osoby w oczach społeczeństwa. Żeby przekonać Kryptonijczyka do tego, że się zmienił, Luthor przekazuje mu Lexcorp i przemianowuje korporację na Supercorp. Ma się ona stać nieocenioną pomocą w walce z czyhającymi na miasto i świat zagrożeniami. Nauczony doświadczeniami Superman nie do końca wierzy w szczerość intencji swojego starego wroga, ale okoliczności sprawiają, że musi podjąć współpracę.
Powiem szczerze, że jeśli chodzi o komiks superbohaterski, to najbardziej trafiają w mój gust albumy, w których bohaterowie mierzą się z nowymi zagrożeniami. Wtedy łatwiej jest pokazać coś ciekawego, postawić bohatera w nowej, nieznanej sytuacji i przekonać się, jak poradzi sobie w momencie, w którym musi szybko reagować i dostosowywać taktykę do zmieniających się okoliczności. Takie motywy są jednak rzadkością, często ustępują miejsca tzw. evergreenom. W przypadku Supermana jest to jego konflikt z Lexem Luthorem, który ciągnie się od dawna i nie zapowiada się, żeby miał się kiedykolwiek skończyć. By fani nie zgrzytali zębami na skutek ciągłego odgrzewania fabularnych klisz, potrzebne są innowacje. Takowe proponuje Williamson i muszę przyznać, że wychodzi mu to naprawdę dobrze.
Luthor siedzi w więzieniu. Ok – tutaj zaskoczenia nie ma, bo to wszak arcywróg Supermana, prawda? No właśnie nie do końca. W interpretacji Williamsona Luthor prezentuje się nieco inaczej, niż do tego przywykliśmy. Scenarzysta nie kreśli go jako złowieszczego masterminda, ale kogoś, kto owszem, ma trudną przeszłość i popełnił sporo błędów, ale stara się zmienić swój wizerunek i pokazać, że nadal może być kimś, komu można zaufać i z kim warto współpracować, żeby uczynić świat lepszym. Czy jego intencje są czyste? Tego nie wiadomo – Luthorowi nie do końca wierzymy nie tylko my, nie wierzy mu też Superman. I to nadaje tej historii dodatkowego smaczku. Bo niby wydaje się, że wszystko zmierza w dobrym kierunku, ale czy rzeczywiście tak jest? To daje pole do własnych przypuszczeń i interpretacji różnych scen, dostarczając przy okazji sporo czytelniczej frajdy.
Williamsonowi udało się dobrze uchwycić istotę postaci Supermana. To nadal ten bohater, którego lubimy – odważny, pewny siebie i bezinteresowny. Wyczulony na krzywdę, potrafi zająć się problemami zwykłego człowieka, na przykład zapobiegając zrujnowaniu wesela randomowej młodej pary i na chwilę porzucając przy tym sprawy z gatunku tych wielkich. To między innymi za tę empatię i ludzką twarz cenią go fani na całym świecie i właśnie takiego pokazuje go scenarzysta. Nie uważam, by innowacje czy zmiany w wizerunku bohatera zawsze były czymś złym, ale istnieją takie jego elementy, przy których nie trzeba mieszać i jednym z nich jest właśnie charakter Człowieka ze Stali. „Supercorp” sprawdza się również w warstwie czysto rozrywkowej. Zaproponowana przez Williamsona opowieść po prostu angażuje i na całej przestrzeni albumu trzyma dobre tempo, co sprawia, że lektura jest przyjemna. Nie jest to również komiks z tych przesadnie skomplikowanych – właściwie wszystko wydaje się jasne i przejrzyste, a to z kolei sprzyja szybkości lektury.
Warstwa graficzna „Supercorpu” prezentuje się znakomicie. Jamal Campbell tworzy kadry efektowne, cechujące się sporym dynamizmem i przejrzystością. Daleko mu do przesadnego realizmu, jego prace są kolorowe i dobrze podbijają akcję i przygodę. Taki styl pasuje tu idealnie. Wszystko wygląda po prostu niezwykle estetycznie i ładnie, i to zarówno w scenach dynamicznych, jak i tych bardziej statycznych.
Nie będzie przesadą stwierdzenie, że mamy do czynienia z albumem szybkim, łatwym i przyjemnym. „Supercorp” to komiks udany, który lekko modyfikuje pewne elementy świata przedstawionego, ale generalnie jest tym, co fani „Supermana” cenią i lubią. To udane rozpoczęcie nowej ery w historii bohatera – ery, która prawdopodobnie nie przyniesie rewolucji, lecz zapowiada się nader interesująco.
Tytuł: Supercorp
Seria: Superman
Scenariusz: Joshua Williamson
Rysunki: Jamal Campbell, Nick Dragotta i inni
Kolory: Jamal Campbell, Frank Martin i inni
Tłumaczenie: Jakub Syty
Tytuł oryginału: Superman Vol. 1: Supercorp
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: DC Comics
Data wydania: luty 2025
Liczba stron: 180
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Format: 167 x 255
Wydanie: I
ISBN: 978-83-281-6567-0
(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal, na którym ukazała się 28. 03. 2025).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz