czwartek, 21 marca 2024

Conan z Cymerii. Tom 4 - Recenzja

 

W dobie dominacji komiksu superbohaterskiego miło jest czasami oderwać się od tej tematyki i zaserwować sobie coś z nieco innej beczki. Wydawać by się mogło, że „Conan z Cymerii” nie będzie tu specjalnie dobrą alternatywą, bo to nadal rzecz wypełniona akcją, jednak, jak się okazuje, to akcja zdecydowanie innego rodzaju. To nie jest Marvelowska interpretacja postaci słynnego barbarzyńcy, tylko tytuł tworzony przez Europejczyków. To zmienia optykę, bo podejście do przygody pisarzy ze Starego Kontynentu jest mniej infantylne i omijają oni absurdy pakowane hurtowo do wielu popkulturowych franczyz. Nie są to jednak jedyne powody ku temu, by sięgnąć po czwartą odsłonę „Conana z Cymerii”.

Omawiany album europejskiej inkarnacji „Conana” przynosi nam trzy kolejne klasyczne opowiadania przeniesione na język komiksu. Tym razem śmiałek z Cymerii musi przejrzeć knowania potężnego maga i odnaleźć wyjście z sieci dworskich knowań, a także zmierzyć się z zaskakującym, na pół ludzkim, na pół zwierzęcym przeciwnikiem. Conan znajdzie się też w centrum skomplikowanej i nadprzyrodzonej intrygi kryminalnej a także będzie musiał udowodnić, że zasługuje na to, by być królem.

Choć seria „Conan z Cymerii” przynosi opowieści, które są już czytelnikowi znane (przypomnijmy – mamy do czynienia z komiksowymi adaptacjami opowiadań Roberta E. Howarda), to w żadnym przypadku nie możemy mówić o jakiejkolwiek formie twórczego recyklingu. Dlaczego? Autorzy nadali każdemu tekstowi indywidualny sznyt, każdy z nich rozumie bowiem postać Conana odrobinę inaczej. Niekiedy jest to spojrzenie w bardziej klasycznym stylu – wówczas zetkniemy się ze sporą dawką akcji i przemocy. Innym razem do głosu dojdzie polityka – wtedy z kolei tekst jest spokojniejszy, ale nadal pełno w nim emocji i akcji, choć nieco innego typu. Cymeryjczyk wcale nie jest tak jednowymiarową postacią, jak mogłoby się niektórym wydawać…

Conan został przedstawiony jako rozbójnik, wojownik, ale także złodziej – nie jest to w żadnej mierze postać krystaliczna i mogąca stanowić wzór cnót. Mimo tego nie ma żadnych szans, żebyśmy spojrzeli na młodego Cymeryjczyka jak na złoczyńcę. Jest to bowiem ktoś, kto choć ma sporo za uszami i często działa poza prawem, komu można zaufać, ktoś uczciwy i honorowy (w określonych, rzecz jasna, granicach). Barbarzyńca zawsze wywiązuje się z umowy a na jego słowo można liczyć. To czyni go człowiekiem, z którym można bez strachu zawrzeć porozumienie i mieć pewność, że nie tylko się z nie wycofa, ale doprowadzi rzecz, której załatwienia się podjął, do końca.

Ani postać Conana, ani specyfika jego przygód nie są tak jednowymiarowe, jak można by było sądzić na pierwszy rzut oka. Widać to także na łamach tego albumu. Twórcy poruszają w nim tak ciekawą tematykę jak uwarunkowania polityczne w kontekście mechanizmów tworzenia się korupcji, czy też wpływu rozwoju cywilizacji na moralność człowieka. W toku lektury pojawia się refleksja między innymi na temat tego, że towarzysząca rozwojowi cywilizacyjnemu walka o władzę potrafi zdeprawować każdą szlachetność, przekształcając piękną w zamyśle ideę w jej karykaturę. To refleksja, której, jak podejrzewam, wielu nie spodziewałoby się po „Conanie”, a tymczasem ona tu jest i udowadnia, że nie warto oceniać książki (w tym przypadku komiksu) po okładce.

To, rzecz jasna, nie wszystko, podobnych przemyśleń znajdziemy na łamach tego albumu zdecydowanie więcej, a twórcom bardzo dobrze udała się sztuka połączenia ambicji z rozrywką, co zaowocowało interesującą mieszanką. Mnie do gustu przypadło zwłaszcza wpakowanie Conana w sam środek klasycznej opowieści kryminalnej (szukanie mordercy w zamkniętym pomieszczeniu i te sprawy), która została okraszona szczyptą mitologii i magii, co pozwoliło na zaprezentowanie klasycznej fabuły w niecodzienny sposób. Cenię sobie takie eksperymenty, zwłaszcza jeśli twórcom nie brakuje poszanowania dla schematu, z którego korzystają. A w tym przypadku wszystko jest na swoim miejscu.

Wizualnie czwarty „Conan” prezentuje się co najmniej przyzwoicie, ale to, jak odbierzemy te grafiki, zależy tylko od nas i tego, co uznajemy za atrakcyjne. To prace raczej dalekie od tego, jak Conana rysują w Marvelu. Tu jest bez wątpienia bardziej artystycznie, a sam barbarzyńca generalnie nie przypomina przekoksowanego kulturysty. Jego sylwetka jest umięśniona, ale nie karykaturalnie. To się chwali, bo dzięki temu bohater nabiera realnego sznytu. Jak zwykle warto też pochwalić jakość wydania – kredowy papier, solidne szycie - komiks prezentuje się pięknie. Te same pozostają też wady – dla mnie ponownie największą z nich jest – nomen omen – zbyt duży format, przez co tom źle leży w dłoniach. Nie jest to jednak mankament specjalnie znaczący.

Czwarta odsłona „Conana z Cymerii” podtrzymuje dobrą passę serii prezentującej europejską interpretację postaci najsłynniejszego barbarzyńcy popkultury. Jest to spojrzenie kompleksowe i niestandardowe, które oferuje czytelnikowi znacznie więcej aniżeli czystą akcję. Ona tu występuje, często stoi nawet na pierwszym planie, wzbogacono ją jednak o interesującą refleksję, w czym zasługa zarówno Roberta E. Howarda, jak i scenarzystów poszczególnych segmentów, którzy doskonale przenieśli te opowiadania na język komiksu, nie pozbawiając ich pierwotnej siły rażenia.

Tytuł: Conan z Cymerii
Tom: 4
Scenariusz: Patrice Louinet, Doug Headline, Julien Blondel
Rysunki: Paolo Martinello, Emmanuel Civiello, Valerin Secher
Tłumaczenie: Ewa Malec
Wydawnictwo: Labrum
Wydawca oryginału: Glenat
Data wydania: 2023
Liczba stron: 228
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 235 x 325
ISBN: 978-83-968609-1-0

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal, na którym ukazała się 13. 12. 2023).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz