sobota, 17 czerwca 2023

Dom Slaughterów. Tom 1: Znamię rzeźnika - Recenzja

 

Po czterech tomach regularnej serii na księgarskich półkach wylądował spin-off „Coś zabija dzieciaki”. Stworzony przez Jamesa Tyniona IV i Werthera Dell’Ederę cykl musi najwidoczniej cieszyć się sporą popularnością wśród czytelników, skoro rozwija się w tak imponującym tempie. I choć nie do końca rozumiem, dlaczego komiksiarze tak go polubili, to nie przeczę – jest to rzecz sprawnie i fachowo napisana (i narysowana). Czasami tyle wystarczy, by stworzyć bestseller. Czy takowym stanie się także tytuł poboczny, który choć powstawał pod okiem twórcy oryginału, to został napisany przez innego scenarzystę? Sprawdźmy.

Długo przed starciem Eriki Slaughter z potworami w Archer’s Peak, jej mentor, Aaron Slaughter, musi udowodnić swoją przydatność dla Domu Slaughterów, instytucji umacniającej swoją pozycję jednej z najpotężniejszych szkół mierzących się z nadnaturalnym zagrożeniem na terenie Ameryki. Kiedy do placówki trafia nowy adept, jego relacja z Aaronem może okazać się katalizatorem ważnych zmian i zachwiać całym Domem.

Zastanawiam się czasami, jaka jest motywacja powstawania spin-offów i prequeli znanych cykli (dla jasności – „Dom Slaughterów” jest i jednym, i drugim). Czy chodzi tylko o chęć drenowania kieszeni fanów? Może czasami rzeczywiście tak jest, ale nie wydaje mi się, żeby zawsze stał za tym cyniczny koniunkturalizm. Oczywiście nikt nie będzie płakał, jeśli dany tytuł dobrze się sprzeda, ale wydaje mi się, że kluczem do sukcesu jest chęć rozwoju artystycznego, pokazania nowych, nieznanych wcześniej odcieni świata przedstawionego. Takie nastawienie może przynieść wiele dobrego i wydaje się, że taką drogą chcą też podążać twórcy „Domu Slaughterów”.

Muszę przyznać, że mam słabość do historii, które poruszają tematy szkolne, a na kartach „Znamienia rzeźnika” jest to wątek pierwszoplanowy. Scenarzysta położył nacisk na kwestię szkolenia oraz doskonalenia swoich umiejętności i przedstawił tę tematykę w interesujący, lecz dość oczywisty sposób. Widzimy, jak bohaterowie nabierają doświadczenia i uczą się, że nie każdemu można ufać. Klasyka, ale podana w fachowy sposób. Dla tych, którzy polubili się z „Coś zabija dzieciaki”, to także dobra okazja do poznania zwyczajów panujących w tytułowym Domu i dowiedzenie się, jakimi zasadami kierują się jego członkowie, co jest dla nich ważne i z czym muszą się mierzyć. Jeśli rozwijać świat przedstawiony, to właśnie tak.

Twórcy nie zapomnieli, że głównymi bohaterami są młodzi ludzie, w których buzują hormony, co jest pretekstem do wprowadzenia wątku traktującego o uczuciowości i poszukiwaniu bliskości. Daleko tu na szczęście do teen dramy, motywy miłosne nie są szyte grubymi nićmi, ale zostały napisane ze sporym wyczuciem i smakiem. Pewnie nie każdemu przypadną do gustu (także z tego względu, że dotykają bardzo ostatnio popularnej tematyki mniejszości seksualnych), ale w mojej opinii urozmaicają historię i dobrze do niej pasują.

Gdybym nie wiedział, że przy „Domu Slaughterów” nie pracował Werther Dell’Edera, byłbym przekonany, że etatowy artysta serii jest zaangażowany także w powstawanie jej spin-offu. Wizualnie komiks prezentuje się bowiem bardzo podobnie do serii-matki, pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że różnice są praktycznie niedostrzegalne. Podoba mi się taki stan rzeczy, bo pozwoliło to na utrzymanie wizualnej ciągłości między oboma cyklami. Ilustracje są efektowne i przejrzyste, a design potworów bywa odpowiednio „creepy” – warstwa wizualna po prostu robi robotę.

Pierwsza odsłona „Domu Slaughterów” (co było dla mnie dość zaskakujące) to komiks lepszy od tytułu, od którego się wywodzi. Zaprezentowana tu opowieść jest z jednej strony bardziej zwarta i zamknięta w określonych ramach, z drugiej zaś bardziej skomplikowana od albumów głównej serii. Ale co najważniejsze, angażuje – ma wyczuwalny ciężar emocjonalny i potrafi utrzymać zainteresowanie odbiorcy od początku do końca. Na tę chwilę to na kolejne odsłony tego spin-offa czekam bardziej niż na nowe albumy „Coś zabija dzieciaki”. Mam nadzieję, że twórcy zdołają podtrzymać tę wysoką formę w następnych woluminach.

Tytuł: Dom Slaughterów
Tom: 1
Scenariusz: Tate Brombal
Rysunki: Chris Shehan
Kolory: Miquel Muerto
Tłumaczenie: Paweł Bulski
Tytuł oryginału: House of Slaughter Vol. 1 – The Butcher’s Mark
Wydawnictwo: Non Stop Comics
Wydawca oryginału: Boom Comics
Data wydania: marzec 2023
Liczba stron: 144
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Format: 170 x 260
ISBN: 978-83-8230-401-5

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal, na którym ukazała się 21. 04. 2023).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz