czwartek, 13 maja 2021

Conan. Miecz barbarzyńcy. Tom 2: Conan hazardzista - Recenzja

 
Jaki Conan jest, każdy widzi. Kolejne tytuły traktujące o perypetiach tego nieokrzesanego barbarzyńcy (mówię zarówno o książkach, jak i komiksach) przynoszą nam wrażenia określonego typu. Jakiego? Otóż takiego, który trzeba zaakceptować z całym dobrodziejstwem inwentarza – chodzi o szybką i wartką akcję, towarzyszącą temu od czasu do czasu magiczną otoczkę, a także rąbanie, siekanie, kłucie i rzucanie mieczem (niekiedy też toporem), a wszystko to ociekające testosteronem, z wyraźną nutką męskiego szowinizmu. Innymi słowy – Conan, choć jako postać jest raczej ponury, to zapewnia po prostu świetną rozrywkę. Drugi tom „Miecza barbarzyńcy” jest tego dobrym przykładem.

W wyniku niekorzystnych okoliczności Conan ląduje na arenie, gdzie będzie musiał wyciąć sobie mieczem drogę ku wolności. Sytuacji nie sprzyja fakt, że barbarzyńcy podawane są środki mające stłumić jego siłę i refleks. To może być jednak za mało, żeby poskromić żelazną wolę młodzieńca. Ponadto będzie musiał wziąć udział w grze hazardowej o niezwykle wysoką stawkę, a także bronić zubożałej szlachcianki, która wyruszyła w góry w poszukiwaniu ukrytego tam skarbu.

Początkowo nieco obawiałem się o jakość drugiego tomu „Miecza barbarzyńcy”, a to z powodu zmiany na stanowisku scenarzysty. Tym razem nie mamy do czynienia z jedną zwartą opowieścią, ale z trzema krótszymi epizodami, z których najdłuższy został zamknięty w trzyzeszytowej formie. Każdy segment pisany był w dodatku przez innego twórcę. Na szczęście nie wpłynęło to negatywnie na jakość kolejnych składowych tej odsłony „Miecza barbarzyńcy”. Wszystkie opowieści utrzymane są bowiem w miłej (zwłaszcza dla fana heroic fantasy) stylistyce.

Choć „Conan hazardzista” nie przynosi nam absolutnie niczego innowacyjnego, to trudno być zawiedzionym takim stanem rzeczy. Ja widzę to tak – każdy kolejny „Conan” (w jakiejkolwiek formie) jest po prostu czymś, czym dla muzyki jest na przykład następny album AC/DC – to po prostu więcej tego samego. Czegoś dobrego, zajmującego, ale na dobrą sprawę czegoś, co od dawna dobrze znamy. Produktem (bo nie oszukujmy się, to jest już produkt, a nie sztuka) doskonale skrojonym pod gusta konkretnego grona odbiorców. I nie ma w tym absolutnie niczego złego.

Zamieszczone w tym tomie opowieści stanowią świetny przegląd Conanowych motywów przewodnich. Mamy tu zniewolenie bohatera i wyrąbanie sobie mieczem drogi ku wolności, śmiercionośny hazard i niebezpiecznych starych bogów, a w końcu ukryty gdzieś w górach skarb, z powodu którego wielu ludzi postradało rozum. Wszystko podane w sposób bardzo przystępny, co nie tylko sprzyja lekturze, przynosząc czytelnikowi kilka chwil prawdziwie intensywnej, choć dość prostej rozrywki (bądźmy szczerzy – sięgając po „Conana”, nie spodziewamy się intelektualnych olśnień i wysublimowanej sztuki), ale też doskonale podkreśla nieokrzesanie głównego bohatera. Warto przy tym odnotować, że jakkolwiek Cymeryjczyk jest mężczyzną o niewyszukanych gustach (intensywna bitka, dobre jedzenie, atrakcyjna kobieta), to w swoim postępowaniu jest bardziej honorowy niż wielu ludzi uważających się za lepszych od niego. To też sprawia, że o jego przygodach czytamy z zainteresowaniem, bo widać wyraźnie, że jest to ktoś, kto żyje według określonych wartości i jest w tym niezwykle szczery i konsekwentny.

Ilustracje w albumie są dziełem trzech artystów, stąd też lekkie różnice stylistyczne pomiędzy poszczególnymi historiami. Najlepiej spisał się chyba Luke Ross, któremu przypadła w udziale praca przy najkrótszej opowieści, rysujący efektownie i dynamicznie, kreślący  postaci grubą, wyrazistą kreską. U Patcha Zirchera także jest miło dla oka, ale jak na mój gust sam Conan wydaje się odrobinę zbyt gładki – brakuje mu ostrości i drapieżności. Z kolei Alan Davis ma styl nieco kreskówkowy, co też ma swój urok. Jego sposób rysowania przygód Conana na pewno znajdzie swoich zwolenników.

Zdziwi mnie, jeśli ktokolwiek racjonalny będzie w jakimś większym stopniu narzekał na „Conana hazardzistę”. Dostaliśmy tu bowiem takie wydanie tej postaci, jakie nie tylko doskonale znamy, ale przede wszystkim bardzo lubimy. To archetypiczne wręcz heroic fantasy, napisane nader sprawnie, rozrywkowe i angażujące. Nie oczekuję od gatunku niczego więcej, dlatego też jestem naprawdę zadowolony z lektury i z przyjemnością zapoznam się z kolejną odsłoną tej serii.

Tytuł: Conan hazardzista
Seria: Conan. Miecz Barbarzyńcy
Tom: 2
Scenariusz: Meredith Finch, Jim Zub, Roy Thomas
Rysunki: Luke Ross, Patch Zircher, Alan Davis
Kolory: Nolan Woodard, Java Tartaglia, Chris Sotomayor
Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski
Tytuł oryginału: Savage Sword of Conan: Conan the Gambler
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: Marvel Comics
Data wydania: luty 2021
Liczba stron: 144
Oprawa: miękka
Format: 167 x 255
Wydanie: I
ISBN: 978-83-281-4902-1

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal, obecnie dostępnym w sieci na profilu facebookowym. Tekst ukazał się 16. 03. 2021).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz