sobota, 30 marca 2019

Liga Sprawiedliwości (Odrodzenie). Tom 5: Dziedzictwo - Recenzja

Po strasznej mizerii, jaką były trzy pierwsze tomy „Ligi Sprawiedliwości” w interpretacji Bryana Hitcha, czwarta odsłona serii przyniosła światełko nadziei, że nie wszystko stracone, a poziom całości wciąż może być zadowalający. I jakkolwiek rzeczona nadzieja, jak to mawiają, umiera ostatnia, to inne przysłowie mówi z kolei, że „jedna jaskółka wiosny nie czyni”, dlatego prawdziwą weryfikacją formy scenarzysty jest kolejny, piąty już tom „Ligi”, zatytułowany „Dziedzictwo”.

Dynamiczny prolog całej opowieści zabiera nas do przyszłości. 22 lata od teraz świat stoi na krawędzi zagłady, a ci, którzy walczą z pożerającą ludzkość zarazą, są potomkami dzisiejszych superbohaterów. Żeby uratować świat, muszą się cofnąć w przeszłość, odnaleźć swoich rodziców i zapobiec dramatycznym wydarzeniom, próbując przy okazji naprostować skomplikowane relacje, jakie będą mieli w przyszłości z członkami Ligi Sprawiedliwości. W pierwszej kolejności herosi z teraźniejszości muszą jednak zdecydować czy dać wiarę fantastycznej relacji przybyszy. Od tego może bowiem, jak przystało na przygody Supermana i spółki, zależeć los całego świata.

Od samego początku tej wersji „Ligi”, scenarzysta nie miał ambicji, by uczynić z prowadzonego przez siebie tytułu czegoś więcej. Nie mam o to pretensji, bo dobrze podana rozrywka potrafi być naprawdę zajmująca. Sęk w tym, że trzy pierwsze tomy były nie tylko nieangażujące fabularnie, ale zwyczajnie przeładowane bezsensownymi elementami i głupawe, co dyskwalifikowało je nawet jako czytadła na raz. Ale Hitch zaczął na szczęście w końcu wyciągać wnioski, bo już poprzednia część była dużo lepsza. Ta tendencja została podtrzymana także w „Dziedzictwie”, co, mimo że wciąż nie dostajemy niczego wiekopomnego, naprawdę cieszy, bo nie trzeba już każdego praktycznie elementu komiksu mieszać z błotem.

Dobrze… zabawy z czasem stanowią stały element komiksu superbohaterskiego, ale jeśli przymkniemy nieco na ten fakt oko, okaże się, że Hitch ma do opowiedzenia nie najgorszą historię. Podobać się może przede wszystkim postapokaliptyczny charakter świata przedstawionego w scenach rozgrywających się w przyszłości. Idea, by do katastrofy mieli doprowadzić superbohaterowie, nie jest niczym specjalnie nowym, ale dobrze wprowadza w ten klimat zniszczenia. Przy okazji autor odpowiednio prezentuje desperację młodych bohaterów poszukujących ocalenia dla samych siebie i co za tym idzie, także całego świata.

W kwestii kreacji bohaterów można mieć pewne zastrzeżenia. Wadą jest z pewnością to, że Hitch poszedł po linii najmniejszego oporu jeśli idzie o młodych przybyszy z przyszłości. Ci są dość ordynarnie odrysowani od szablonu – mamy sprinterkę, mamy cyborga, mamy Lanternów. Ich moce porównywalne są zaś do tych, którymi władają ich rodzice. Na usta ciśnie się jedno słowo: „Serio”? Można tu było wymyślić właściwie wszystko, a tymczasem mamy manewr „kopiuj, wklej”. Rozczarowujące. Trochę lepiej jest w przypadku członków Ligi. Ci, choć niczym nie zaskakują, są po prostu sobą, a to w zupełności wystarczy. Paranoidalny Batman, kryjący w rękawie kilka asów, nieco harcerzykowaty Superman, czy w końcu dbający o rodzinę Flash – wszyscy są tacy, jakich znamy i lubimy. Dodatkowo Hitch stawia ich w ciekawej sytuacji, kiedy muszą walczyć z wrogiem zmieniającym ich tożsamość.

Rysunki stoją w „Dziedzictwie” na całkiem wysokim poziomie. Fernando Pasarin dobrze ogarnia temat i nie pozwala, by całość zdominował wizualny chaos, o który dość łatwo w komiksach typu team-up. Może czasami, w scenach bardziej intensywnej akcji, integralność wizji nieco się rozjeżdża, ale patrząc całościowo, jest naprawdę dobrze. Sytuacji sprzyja fakt, że za cały album odpowiada jeden rysownik co pomaga zachować odpowiedni obraz od początku do końca.

„Dziedzictwo” to całkiem niezły komiks superbohaterski. Nie odkrywa nowych lądów, nie stawia na głowie status quo, nie definiuje na nowo gatunku. Zamiast tego jednak przynosi kilka chwil całkiem przyjemnej, choć raczej też nie skłaniającej do żadnych przemyśleń rozrywki. W dodatku, gdy porównamy go do trzech pierwszych tomów cyklu, jawi się naprawdę dobrze. To utrzymanie kursu wyznaczonego w poprzednim tomie, który wynosi serię ponad poziom fabularnego szamba. Hitch jednak umie przyzwoicie pisać! Dobrze jest przekonać się o tym na własne oczy.

Tytuł: Dziedzictwo
Seria: Liga Sprawiedliwości (Odrodzenie)
Tom: 5
Scenariusz: Bryan Hitch
Rysunki: Fernando Pasarin
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Tytuł oryginału: Justice League Vol. 5: The Legacy
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: DC Comics
Data wydania: luty2019
Liczba stron: 132
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Format: 165 x 255
Wydanie: I
ISBN: 978-83-281-4121-6

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Arena Horror i na nim była pierwotnie publikowana - KLIK)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz