Mimo dwudziestu lat na karku, „Transmetropolitan” wciąż ma ogromną siłę rażenia. Udowodnił to już pierwszy tom zbiorczy, który był prawdziwym kopem w głowę, zwłaszcza dla czytelników zapatrzonych w polityczną poprawność, a zaprezentowana w nim wizja najbliższej przyszłości w wielu miejscach okazała się wcale nie tak odległa od rzeczywistości, jak można się tego było spodziewać. Poprzedni tom stanowił swego rodzaju wprowadzenie w realia świata przedstawionego, w którym porusza się bohater, a tym razem zostajemy zanurzeni w niego jeszcze głębiej. Kolejna dawka przygód Pająka Jeruzalem ponownie przynosi nam masę niezapomnianych wrażeń.
Zatrudniająca Pająka gazeta „Słowo” zleca mu tym razem zrelacjonowanie kampanii przedwyborczej. Polityka jest tematem, który swego czasu dał dziennikarzowi dużą popularność i pomógł mu wypromować nazwisko, co stało się po równi błogosławieństwem, jak i przekleństwem. Teraz Jeruzalem powraca do tej tematyki, ale relacja jawi się jako bardzo trudna. Jak lawirować między kandydatami, by nie być posądzonym o stronniczość? Mimo że to kwestia istotna, Pająk ma ją akurat w dupie, ponieważ tak jak zazwyczaj jeździ się po burej suce, tak on traktuje obu pretendentów do miana najważniejszego polityka w kraju.
Koniem pociągowym „Transmetropolitan” od samego początku jest charakterystyczny główny bohater. Drugi tom nie przynosi w tym zakresie żadnej zmiany. Takie samo jak wcześniej pozostaje też zachowanie Pająka, który w wielu przypadkach w ogóle nie przejmuje się konsekwencjami swoich działań i prze do przodu z dyskretną gracją buldożera. W tym wszystkim Jeruzalem jest na szczęście szczery, nie daje się wmanewrować w żadne ciemne sprawki ani przekabacić przez któryś z rywalizujących ze sobą obozów politycznych. Dlatego ciężko zarzucić tej postaci brak wiarygodności. Choć jest burakiem, choć blisko mu do miana komentatora-trolla, to nie przekracza granicy żenady, jest wierny sobie i prawdzie, dlatego, na szczęście, nigdy nie nazwiemy go futurystyczną dziennikarską hieną. Pająk nie żeruje bowiem na najniższych instynktach swoich odbiorców w sposób cyniczny, ale stara się w dosadny choć może nie zawsze świadomy sposób, otworzyć im oczy na otaczający świat.
Choć na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że „Transmetropolitan” jest teatrem jednego aktora, to Warren Ellis nie zapomniał też o bohaterach drugoplanowych, spośród których kilkoro jest naprawdę interesujących. Mowa tu chociażby o członkach sztabów wyborczych i obu kandydatach na prezydenta. Autor serwuje nam na ich przykładzie prawdziwy przekrój dwulicowości, podstępności i niejasnych intencji, ale w tym morzu cech negatywnych znajdzie się także miejsce dla kilku pozytywnych wartości, choć wyraźnie widać, że są one w zdecydowanej mniejszości. Poza politykami i ich otoczeniem ważną rolę odgrywa też druga asystentka Pająka, której relacja z pracodawcą jest bardzo interesująca i stanowi jeden z ciekawszych elementów tła.
Drugi tom omawianego komiksu jest w dostrzegalny sposób poważniejszy w odbiorze niż jego pierwsza część. Dwie główne historie łączą się ze sobą i są zwarte, a Ellis nie pozwala sobie na aż tak duże odskocznie w postaci wizyt w innych zakamarkach świata przedstawionego, jak poprzednio. Nie przedstawia nam też już tylu różnych grup społecznych, skupia się na polityce oraz politykach i ich elektoracie, pokazuje zależności między tymi ostatnimi i stara się nakreślić metody, za pomocą których mamy być ogłupiani. Te mechanizmy stara się demaskować główny bohater, a kolejne jego działania tylko unaoczniają nam jak śliską rzeczą jest politykowanie. I nawet jeśli zdajemy sobie sprawę, że cała rzecz musi być przejaskrawiona, to i tak robi duże wrażenie.
Warstwa graficzna to rezultat pracy Daricka Robertsona. Amerykanin zaproponował niezwykle dynamiczny i wyrazisty styl, dużą dbałość przywiązując także do detali. Ilustracje są niezwykle ekspresyjne, a szczególnie dobrze patrzy się na twarze bohaterów, bo bardzo dobrze oddają przeżywane przez nich emocje. Praktycznie cały czas mamy wrażenie, że z kolejnych kadrów wręcz kipi energia. I nawet gdy artysta zahacza miejscami o karykaturę, mamy wrażenie, że doskonale pasuje to do obranej przez scenarzystę konwencji. Na całość po prostu dobrze się patrzy, a to, nie ma co ukrywać, niezwykle ważne w komiksowym medium.
Drugi tom „Transmetropolitan” jest wyraźnie poważniejszy niż pierwsza odsłona serii. Mimo wielu walorów rozrywkowych, jego ogólny wydźwięk jest przy okazji dość pesymistyczny, mniej tu bezkompromisowej zabawy, więcej politykowania, co stanowi w ostatecznym rozrachunku kolejną zaletę omawianego tytułu, głównie z tego względu, że zabieg poszerza obraz świata przedstawionego i nadaje mu głębi. Wizja Ellisa nie straciła niczego ze swojej mocy i wciąż stanowi jeden z najmocniejszych tytułów w ofercie Vertigo, bardzo więc cieszy, że w końcu i w naszym kraju poznamy go w całości.
Seria: Transmetropolitan
Tom: 2
Scenariusz: Warren Ellis
Rysunki: darick Robertson
Tłumaczenie: Krzysztof Uliszewski
Tytuł oryginału: Transmetropolitan Vol. 2
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: Vertigo
Data wydania: czerwiec
Liczba stron: 296
Oprawa: twarda
Format: 170 x 260
ISBN: 978-83-281-3418-8
(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Arena Horror i na nim była pierwotnie publikowana - KLIK)
I znów ciekawe komiksy mamy na tapecie !
OdpowiedzUsuń