wtorek, 21 sierpnia 2018

Łasuch. Tom 1 - Recenzja

Postapokalipsa niejedno ma imię. Ten podgatunek fantastyki obecny jest w popkulturze od bardzo dawna i przyniósł nam już wiele znakomitych lub choćby tylko bardzo popularnych tytułów. Czy mamy więc prawo oczekiwać, że w ramach tego, nieco już wszak wyeksploatowanego, nurtu, otrzymamy coś interesującego? Oczywiście, że tak. Bo nawet korzystanie ze znanych ram i poruszanie się w określonej konwencji nie determinuje jakości fabuły – ta zależy wyłącznie od autora, a tym jest tu Jeff Lemire, który niejednokrotnie już udowodnił, że co jak co, ale talent ma i potrafi tworzyć poruszające historie. Szanse, że „Łasuch” będzie komiksem przynajmniej interesującym, były więc całkiem spore.

Przez świat przetoczyła się niszczycielska zaraza. Większa część populacji zginęła, a nieliczni ocalali i tak czują na sobie piętno śmierci. Jedynymi odpornymi na wirusa okazały się hybrydy – rodzące się wyłącznie po pandemii krzyżówki ludzi i zwierząt. Kimś takim jest Gus, dziewięciolatek z wyrastającymi z głowy jelenimi rogami. Żyje on wraz ze swoim ojcem w głębi lasu, gdzie ukrywają się przed innymi ludźmi. Chłopiec od najmłodszego jest uczony, żeby nigdy nie opuszczać puszczy i nie ufać nieznajomym. Jednak gdy jego opiekun umiera, Gus, poniekąd do tego zmuszony, wyrusza w podróż do tak zwanej Ostoi, a jego towarzyszem zostaje niejaki Jeppard, tajemniczy mężczyzna, który ratuje chłopaka przed pewną śmiercią.

„Łasuch” to kolejny wydany przez Egmont komiks Vertigo ukazujący się w ramach świętowania dwudziestopięciolecia tego znanego imprintu DC Comics. I po raz kolejny jest to tytuł, na którym bezsprzecznie warto zawiesić oko. Początkowo może wydawać się, że Lemire odtwórczo korzysta z postapokaliptycznych klisz. Ten zarzut w pewnym stopniu jest zrozumiały, bo Amerykanin faktycznie prochu nie wymyśla – kolejne motywy rzeczywiście są ograne (zniszczony świat, brak hamulców moralnych u ocalałych, wszechobecna przemoc i zepsucie), ale ważniejsze okazuje się to, że nie skupia się na samej otoczce. Dla niego istotniejsi są bohaterowie i sama opowieść.

Tytułowy bohater „Łasucha” jest chłopakiem niedoświadczonym życiowo. Ojciec trzymał go do tej pory pod kloszem, dlatego też nie miał okazji przekonać się, jaki jest prawdziwy świat, ten poza rodzinnym lasem. Wraz z biegiem akcji Gus dowiaduje się, że jego opiekun miał rację – poza domem faktycznie jest niebezpiecznie, a ludziom nie można ufać. Nowe doświadczenia zmieniają Łasucha, ale tak być po prostu musi – ktoś, kto doświadczył zdrady, nigdy nie może całkowicie pozbyć się jej piętna i specyficznego poczucia, że teraz nie może już nikomu do końca zaufać. Mimo tego wciąż w pewnym stopniu pozostaje tym samym dobrodusznym chłopcem, którym był. Nie wolno bowiem zapominać, że bohater cały czas jest dzieckiem, a dzieci mają tendencję do zapominania i do widzenia otoczenia lepszym, niż jest w rzeczywistości.

Lepszy niż się wydaje na pierwszy rzut oka jest też drugi z centralnych bohaterów „Łasucha”. Pan Jepperd to początkowo postać twarda i silna, nieprzejawiająca zbyt wielu uczuć. Taki macho czasu apokalipsy. Wraz z rozwojem fabuły dowiadujemy się jednak kolejnych rzeczy o jego przeszłości i to właśnie ta wiedza nie pozwala nam na całkowite potępienie jego zachowania w momencie, gdy wydaje się, że przekroczył wszystkie dopuszczalne granice i zachował się jak skończony skurwysyn. To bohater prawdziwie tragiczny, który wciąż ma jednak szansę, by zmienić swój los. Tylko od niego zależy, czy powoli otaczające go ciemności pochłoną go do końca, czy jednak się od nich wyzwoli.

Jeff Lemire jest nie tylko scenarzystą, ale i ilustratorem „Łasucha”. Jego prace na pierwszy rzut oka sprawiają wrażenie bardzo uproszczonych i prostych, wchodzących trochę w kreskówkowość. Postacie nie są rysowane realistycznie, momentami bardziej przypominają potwory, ale taki styl doskonale współgra z postapokaliptyczną scenerią, w której toczy się akcja. Zresztą tło tej opowieści także robi duże wrażenie – świat przedstawiony jest miejscem brudnym i pozbawionym nadziei i to dobrze widać w pracach Lemire'a. Artysta potrafi również dużo przekazać, rysując twarze bohaterów, które choć niby proste, pokazują całą gamę emocji.

„Łasuch” jest kolejnym znakomitym tytułem z oferty Vertigo, który ukazuje się w Polsce. Jeff Lemire pokazał na jego łamach, że nie tylko umie doskonale poruszać się w ramach, wydawałoby się, ogranej konwencji, ale w dodatku potrafi zaprezentować w jej obrębie fabułę nietuzinkową, skłaniającą do refleksji na temat kondycji człowieczeństwa. Już pierwszy tom „Łasucha” robi bardzo dobre, a momentami wręcz piorunujące wrażenie, cieszy więc, że przed nami wciąż jeszcze dwa zbiorcze tomy tej interesującej, trochę dołującej, ale też budującej opowieści. Dotychczasowy przebieg fabuły zapowiada wiele przyszłych wrażeń i wzruszeń. Ja na kolejną odsłonę serii Lemire'a będę czekał z dużą niecierpliwością.

Seria: Łasuch
Tom: 1
Scenariusz: Jeff Lemire
Rysunki: Jeff Lemire
Kolory: Jose Villarubia
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Tytuł oryginału: Sweet Tooth The Deluxe Edition Book One
Wydawnictwo: Egmont Polska
Wydawca oryginału: Vertigo (DC Comics)
Data wydania: lipiec 2018
Liczba stron: 300
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 170 x 260
Wydanie: I
ISBN: 978-83281-3432-4

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal i na nim była pierwotnie publikowana - KLIK)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz