sobota, 14 października 2017

Jakub Małecki "Rdza" - Recenzja

Jakub Małecki zawsze umiał pisać o człowieku. Już debiutanckie Błędy intrygowały nie tylko niebanalnym podejściem do horroru, ale przede wszystkim świetnie wykreowanymi postaciami. Wraz z kolejnymi książkami autor umiejętnie rozwijał ten element pisarskiego rzemiosła i z czasem doszedł do prawdziwej perfekcji. Ten stan rzeczy najlepiej widać w jego najnowszych dokonaniach – Dygot i Ślady chwytały za serce i pozostawiały czytelnika odmienionego. W swojej najnowszej propozycji wielkopolski pisarz idzie dokładnie tym samym tropem. To proza emocjonalna i wzruszająca, która bez cienia wątpliwości znajdzie się w czołówce wielu tegorocznych podsumowań. 

Siedmioletni Szymon wraz ze swoim przyjacielem spędza czas, układając na torach kolejowych monety. Te chwile to ostatnie beztroskie momenty w życiu chłopca, już za moment strata brutalnie zapuka do drzwi jego świata i każe mu na nowo odnajdywać się w diametralnie zmienionym otoczeniu. Kilka dziesięcioleci wcześniej babka Szymka, Tośka, uczy się, jak żyć pod niemiecką okupacją. Jako dziewczynka wyrusza w podróż, której echa będą na nią oddziaływać także wiele lat później. Losy tych dwojga są ze sobą nierozerwalnie splątane. 

Przez długi czasu uważałem, że najlepszy tekst autora to krótkie opowiadanie Każdy umiera za siebie, zamieszczone w antologii Nowe Idzie. Jakkolwiek wciąż czaruje dusznym klimatem, to trudno oprzeć się wrażeniu, że dzisiaj, gdy w dorobku Małeckiego jest już dużo więcej pozycji, można znaleźć inne tytuły, jeszcze lepsze od tej opowieści o ostatnich dniach marynarzy uwięzionych na zatopionym Kursku. Całkowita rezygnacja z elementów fantastycznych w Dygocie była chyba tym momentem, gdy pisarz na dobre zadomowił się w szeroko rozumianej literaturze obyczajowej (a może mainstreamowej?), co, patrząc na efekty, trzeba uważać za decyzję trafioną (chociaż nie chcę tu deprecjonować jego wcześniejszego dorobku, bo byłoby to wielce krzywdzące). Ostatecznie jednak pierwiastka nadprzyrodzonego od jakiegoś czasu u Małeckiego brak i podobnie jest także w jego nowej powieści. 

Główna siła Rdzy to bez wątpienia świetnie nakreśleni bohaterowie. Autorowi udało się wiarygodnie pokazać motywacje, które kierują Szymonem i jego babcią. Skupienie się na zwykłych ludziach jest tym, co zagrało w prozie Małeckiego już po raz kolejny. Jednostki stoją na pierwszym planie i nawet jeśli uczestniczą w wielkich wydarzeniach, to uwaga twórcy koncentruje się na ich przeżyciach. Te codzienne radości i smutki bohaterów, ich dziwne natręctwa, fobie i strachy – wszystko składa się na niesamowity kolaż zawierający obrazki z życia, które mimo tego, że traktują o sprawach małych dla świata, prawdziwie fascynują. 

Rdza to jednak nie tylko bohaterowie pierwszoplanowi. O Szymku i Tośce dowiadujemy się oczywiście najwięcej, ale w świecie przedstawionym każdy ma swoją historię. Nawet wtedy, gdy Małecki nie zdradza nam zbyt wiele, to te fragmenty, które udaje nam się poznać, wystarczają, by kolejna postać drugo- lub nawet trzecioplanowa zyskała wiarygodność. One także składają się na wspomniany kolaż, dokładając własne cegiełki do tego przejmującego, życiowego i wzruszającego obrazu polskiej prowincji. 

Nie brakuje tutaj również emocji . Te opierają się głównie na opisie uczuć i relacji między bohaterami. Bywają pozytywne, ale zdarza się także, że siłą napędową kolejnych scen są uczucia niekoniecznie pożądane, takie jak niezrozumienie czy odtrącenie. Protagonistów powoli pokrywa tytułowa rdza, która wraz z biegiem życia potrafi wykoślawić każdego, zabierając jakąś cząstkę duszy. Niektórzy pewnie powiedzą, że o tym samym autor pisał już i w Dygocie i w Śladach, ale ja wychodzę z założenia, że skoro udaje się  mu to tak dobrze, to po co ma zmieniać konwencję? Możliwe, że w kolejnej książce podąży w innym kierunku, ale póki co warto docenić i cieszyć się tym Małeckim, który tak dobrze pisze o emocjach i potrafi obudzić je w czytelniku. 

Rdza, mimo że opowiada o losach konkretnej rodziny na przestrzeni dziesięcioleci, jest powieścią uniwersalną, którą na pewno docenią czytelnicy z mocno rozwiniętą empatią.  Podczas lektury nie można narzekać na brak wrażeń czy wzruszeń. To prawdziwa literacka uczta, rzecz wielowymiarowa i prawdopodobnie jedna z najlepszych polskich książek 2017 roku. Jestem więcej niż pewien, że zgarnie niejedną nagrodę, bo zwyczajnie na to zasługuje. Klasa panie Małecki, proszę o więcej!

Tytuł: Rdza
Autor: Jakub Małecki
Wydawca: SQN
Data wydania: wrzesień 2017
Liczba stron: 288
ISBN: 978-83-6583-625-0

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal i na nim była pierwotnie publikowana - KLIK)

2 komentarze:

  1. Przyznaję, że w ostatnim czasie jest boom na tego autora, ale nie miałam okazji poznać jego twórczości, z tego co widzę, pisze ambitne dzieła, dlatego będę musiała nadrobić, gdy tylko uporam się z zaległymi lekturami, trochę mi się ich nagromadziło. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam. I co najważniejsze, za cokolwiek z bibliografii Małeckiego byś się nie wzięła, nie powinnaś być zawiedziona. Bardzo równy autor.

      Usuń