środa, 11 marca 2015

Roger Zelazny "Kroniki Amberu Tom 1" - Recenzja

To już kolejne wydanie Kronik Amberu i tym razem wydawnictwo Zysk i S-ka w końcu podeszło do sprawy na poważnie. Ta klasyczna już pozycja wreszcie doczekała się oprawy, która odpowiada jej randze i znaczeniu dla światowej fantastyki. Twarda oprawa, obwoluta i przyjemna dla oka okładka (tak, ten szczegół ma dla wielu, w tym dla piszącego te słowa, spore znaczenie), jakże różna od koszmarku zdobiącego wydanie z 2010 roku. Otoczka zachęca do czytania. Jednak jak jest z zawartością? Klasyka ma to do siebie, że lubi się starzeć. Pomysły, które dawniej potrafiły olśniewać, z czasem tracą swój blask, a wraz z kolejnymi dziesięcioleciami niejedna powieść zaczyna mocno trącić myszką. Wydaje się jednak, że pierwsza odsłona Kronik Amberu jest wolna od tej przypadłości.

Główny bohater, Corwin, budzi się w nieznanym sobie miejscu. Nie wie, ani kim jest, ani w jakim znajduje się położeniu. Dookoła ma sale szpitalne, a sam wydaje się być otumaniony jakimiś lekami. Po uzyskaniu kilku informacji od napotkanego lekarza, udaje mu się uciec z placówki i trafia do domu swojej siostry, gdzie korzystając z podstępu, dowiaduje się paru rzeczy o panującej sytuacji. Wciąż jednak wie o wiele za mało, by dokładnie zrozumieć na czym stoi. Sytuacja poprawia się, gdy do rezydencji przybywa brat Corwina, Random. Mężczyźni razem ruszają w podróż, która może pomóc odzyskać Corwinowi pamięć. Jednak to będzie dopiero początek przygody.

Na pierwszy tom dzieła Zelaznego składa się pięć krótkich powieści (Dziewięciu Książąt Amberu; Karabiny Avalonu; Znak Jednorożca; Ręka Oberona; Dworce Chaosu). Zebrane razem stanowią całość i tak właśnie powinny być czytane. Pierwotnie kolejne składowe ukazywały się w odstępie lat, jednak dopiero skompletowane w jednym tomie są tym, czym powinny być – jedną, wciągającą i intrygującą historią. Obecnie możemy je przeczytać w wersji połączonej i można się tylko domyślać, jaką frustrację musiał odczuwać czytelnik, gdy przez parę lat czekał na kontynuację zawieszonej w ciekawym miejscu fabuły.

Bez dwóch zdań, w Kronikach Amberu Zelaznemu udało się stworzyć bardzo interesujący świat przedstawiony. Przy pierwszym spojrzeniu wydaje się być pełen zagadek i niejasności, dosyć skomplikowany jeśli chodzi o reguły nim rządzące, a także w pewien sposób pociągający. Przy przyjrzeniu się bliżej… żadne z tych uczuć nie zanika. Co więcej, wraz z uzyskiwaniem wiedzy odnośnie reguł funkcjonowania Amberu, czytelnik jest coraz bardziej zaintrygowany. Proza autora kipi od inwencji i zaskakuje nieszablonowymi rozwiązaniami, co można docenić jeszcze bardziej, gdy uświadomimy sobie, że te historie powstały około czterdzieści lat temu!

To, co rzuca się w oczy podczas lektury, to przede wszystkim umiłowanie Zelaznego do motywu drogi. Corwin właściwie cały czas jest w ruchu. Na kolejnych kartach albo przed kimś ucieka, albo kogoś goni, do czegoś dąży i z kimś walczy, a wraz z postępem fabuły, równolegle zmieniają się lokacje. Dzięki obserwowaniu tej podróży, dowiadujemy się wielu ciekawych rzeczy o samym Amberze i rzucanych przez niego Cieniach. Mamy również możliwość lepszego poznania samego bohatera - Zelazny uczynił go postacią wielowymiarową. Od samego początku Corwin jest wyjątkowo ambitny, jednak ta cecha jest, jak się okazuje, powierzchowna. Bohater ewoluuje. Dzięki poznawaniu samego siebie, zmienia się jego postrzeganie własnego świata, rodziny i celu, do którego powinien dążyć. Przekonuje się, że jest coś więcej poza osobistymi ambicjami. Autor oddał tę przemianę naprawdę wiarygodnie a zmiany w charakterze bohatera zachodzą płynnie i sprawiają wrażenie logicznych.

Zelazny na szczęście nie zapomniał o pozostałych bohaterach. Mimo że poza Corwinem reszta to postaci wybitnie drugoplanowe, to w żadnym wypadku nie można o nich powiedzieć, by byli tylko tłem. Każdy z rodzeństwa Corwina to człowiek wyjątkowy, różniący się od pozostałych i mający inne ambicje. Te różnice są zarysowane na tyle wyraźnie, że trudno o nich zapomnieć. Dzięki przywiązaniu wagi do tego elementu, autor pogłębia opowiadaną historię, sprawiając, że o perypetiach rodu królewskiego krainy Amber, czyta się niezwykle płynnie i ze sporą dozą zainteresowania.

Kroniki Amberu napisane są językiem żywym i dynamicznym. Co ciekawe, Zelazny zrezygnował z kwiecistego opisywania toczonych na kartach powieści bitew, co w literaturze tego typu nie jest znowu takim częstym posunięciem. Sprawy rozwiązywane są dosyć szybko, w jedną czy drugą stronę, a większa waga przywiązana jest do opisywania świata i reguł nim rządzących. O tym, że autor kreuje go dobrze, pisałem wcześniej, ale warto także zwrócić uwagę na fakt, że istotną rolę odgrywają tu relacje w rodzinie książąt Amberu. Spiski, zdrady i nieoczekiwane sojusze, zobowiązania i emocje. Wszystko to daje w rezultacie naprawdę interesujący efekt.

Nie wszystkim czytelnikom będzie jednak odpowiadało, że w czasie podróży Corwina po kolejnych krainach autor często ucieka się do obrazów dziwnych, czasami wręcz surrealistycznych. Podróże przez Cienie, krajobraz zmieniający się jak w kalejdoskopie, ciągłe zmiany, dziwne lokacje. Taki miks nie zawsze jest łatwo przyswajalny, a w niektórych momentach, gdy Zelaznego ponosi fantazja, może jednak być ciężkostrawny. Zbyt duże natężenie takich elementów nie zawsze jest dobrym wyborem.

Czy Kroniki Amberu zasłużenie są uważane za pozycję klasyczną i jeden z tych tytułów, które szanujący się fan fantastyki powinien znać? Wydaje mi się, że tak, choć nie da się ukryć, że mimo wielu zalet, jest to także książka specyficzna. Mnie akurat podeszła i uważam lekturę za udaną, aczkolwiek potrafiłbym zrozumieć kogoś, kto po przewróceniu ostatniej strony poczułby rozczarowanie. Wszystko zależy od oczekiwań. Moje zostały zaspokojone.

Autor: Roger Zelazny
Tytuł: Kroniki Amberu Tom 1
Tytuł oryginału: The Chronicles of Amber
Wydawca: Zysk i S-ka
Tłumaczenie: Blanka Kwiecińska-Kuczborska; Piotr W. Cholewa
Data wydania: luty 2015
Liczba stron: 639
ISBN: 978-83-7785-580-5

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem http://szortal.com/ i na nim była pierwotnie publikowana - KLIK)

2 komentarze:

  1. Zgadzam się w 100%. Nie każdemu ta książka przypadnie do gustu, mnie osobiście jednak urzekła, bowiem odznacza się wyraźnie na tle innych powieści z gatunku. Mimo że z surrealizmem nie jestem zbytnio zaprzyjaźniona, tak w tej pozycji w ogóle mi takie rozwiązania nie wadziły, ba!, tylko bardziej intrygowały. Przykładowo w PLO Grzędowicza czułam przesyt i lekkie zmęczenie abstrakcyjnym wizjami autora. Takie smaczki trzeba umieć wpleść i nie każdemu wychodzi jak Zelaznyemu.

    OdpowiedzUsuń