piątek, 14 listopada 2025

Batman. Tom 4: Joker. Rok pierwszy - Recenzja

 

Joker należy do najbardziej rozpoznawalnych komiksowych złoczyńców wszech czasów. Taką renomę zyskał nie tylko za sprawą wspaniałych albumów, na kartach których grał pierwsze skrzypce i uprzykrzał życie Mrocznemu Rycerzowi, ale także dzięki świetnym aktorskim kreacjom w kilku filmowych „Batmanach”. Nic dziwnego zatem, że kolejni twórcy co jakiś czas sięgają po tę postać, próbując ją rewitalizować. Jednym z nich jest Chip Zdarsky, który najwidoczniej uznał, że ma coś do dodania w temacie przestępczej działalności Księcia Zbrodni.

Po konflikcie w Bat-rodzinie Nietoperz znów działa wyłącznie na własną rękę. Pozbawiony większego wsparcia sojuszników, próbuje nie ulec presji ze strony Zur-En-Arrha, który pragnie przejąć kontrolę w wewnętrznym sporze i stać się jedynym pogromcą zbrodni w mieście. Jego ambitny cel to wyeliminowanie z gry Jokera, ale Zur, nauczony historią dotychczasowych potyczek Batmana z morderczym klaunem, chce to zrobić permanentnie.

W moim odczuciu run Chipa Zdarsky’ego w „Batmanie” jest z jednej strony całkiem interesujący, bo scenarzysta ma sporo ciekawych pomysłów, a z drugiej okazuje się nierówny, ponieważ intrygującym wątkom towarzyszą takie, które momentami ocierają się o absurd. Na mnie spore wrażenie zrobił zwłaszcza „Failsafe”, który poruszał temat paranoi Batmana i związanej z nią potrzeby nadmiernej kontroli otoczenia, nie wykluczając siebie samego. Po części do tej idei nawiązuje także „Joker. Rok pierwszy”. Początkowe trzy rozdziały tego albumu („Bomba mentalna”) to bowiem bezpośrednia kontynuacja wspomnianej historii.

Tym razem główną rolę w snutej przez Zdarsky’ego opowieści gra Zur-En-Arrh, oględnie mówiąc, Batman pozbawiony pierwiastka ludzkiego – uosobienie czystej, pragmatycznej sprawiedliwości. To bardzo ciekawa figura, która okazuje się intrygującym alter ego Nietoperza. Scenarzysta dobrze prowadzi tę postać – potrafi precyzyjnie pokazać pozornie niezauważalne różnice między nim a Batmanem. Obrońca Gotham City jest twardy, ale zarazem do głębi ludzki i empatyczny. Współczucie, choć na pierwszy rzut oka niewidoczne, okazuje się w jego misji niezwykle istotne i potrzebne. Bez niego sprawiedliwość mogłaby zaistnieć, ale byłaby ślepa. To doskonale widać zarówno w postaci Zur-En-Arrha, jak i Failsafe’a, który również odgrywa tu istotną rolę. Ta część albumu robi wrażenie i stoi na wysokim poziomie – jeśli chodzi o jakość, dorównuje pierwszemu tomowi serii. Niestety zauważalnie gorzej sytuacja ma się z opowieścią, od której cały album wziął tytuł.

„Joker. Rok pierwszy” jest nieco oderwany od głównej linii fabularnej. Rozgrywa się na trzech planach czasowych – w pierwszym cofamy się w przeszłość, by zobaczyć, co ukształtowało stosunek Jokera do Batmana i jak zmieniała się ta relacja m.in. za sprawą specjalistycznego szkolenia Batmana (później także Jokera); w drugim śledzimy potyczki Jima Gordona (tutaj jako zwykłego policjanta) z korupcją, z kolei w trzecim jesteśmy świadkami zmagań Batmana z wirusem, który rozprzestrzenia się przez śmiech. Niestety żaden z tych wątków nie jest szczególnie porywający. A co konkretnie w nich nie gra?

Przede wszystkim Zdarsky próbuje złapać za ogon zbyt wiele srok, a co za tym idzie żadna z trzech opowieści nie jest wystarczająco angażująca. Każda jedynie ślizga się po temacie, nie oferując niczego szczególnie interesującego, czego nie powiedzieliby już inni scenarzyści poruszający w przeszłości podobną tematykę. Zupełnie zbędne wydaje się ingerowanie w origin Jokera – dopowiadanie poszerzających obraz wątków do zamkniętych historii jest w samych założeniach ruchem, który zazwyczaj mija się z celem, zwłaszcza jeśli, tak jak w tym przypadku, nie ma się za wiele do dodania. Wydaje się, że autorowi chodziło przede wszystkim o głębsze powiązanie Jokera z własnymi scenariuszami (mowa zwłaszcza o niewydanym w Polsce „The Knight”) – motywacja częściowo zrozumiała, ale w ostatecznym rozrachunku niewnosząca niczego pozytywnego do postrzegania postaci Jokera, czyli w zasadzie bezcelowa.

Czwarty tom „Batmana” potwierdza tezę, że Chip Zdarsky choć jest scenarzystą uzdolnionym i miewa dobre fabularne pomysły, nie zawsze potrafi je odpowiednio zaprezentować. „Joker. Rok pierwszy” nie jest niestety albumem na miarę pisanego przez Kanadyjczyka „Daredevila”, nad czym bardzo boleję, bo mając w pamięci jakość tamtego komiksu, ostrzyłem sobie zęby na tę interpretację postaci Batmana. Na ten moment kadencja Zdarsky’ego jako głównego scenarzysty „Batmana” jest po prostu przyzwoita, a nowy album tego obrazu nie zmienia.

Tytuł: Joker. Rok pierwszy
Seria: Batman
Tom: 4
Scenariusz: Chip Zdarsky
Rysunki: Jorge Jimenez, Jorge Corona i inni
Kolory: Tomeu Morey, Ivan Plascencia i inni
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Tytuł oryginału: Batman Vol. 3: The Joker Year One
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: DC Comics
Data wydania: wrzesień 2025
Liczba stron: 204
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Format: 167 x 255
Wydanie: I
ISBN: 978-83-281-7308-8

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal, na którym ukazała się 24. 10. 2025).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz