sobota, 18 lutego 2023

Nieskończona granica - Recenzja

 

Uniwersum DC nie jest ostatnimi czasy szczególnie stabilne. Co jakiś czas (dla mnie za często), twórcy decydują się na przedstawienie czytelnikowi kolejnego wielkiego eventu, który wywraca do góry nogami wszystko, co do tej pory wiedzieliśmy o świecie superbohaterów. Może takie podejście sprawdza się jeśli chodzi o słupki sprzedażowe, jednak zawsze byłem zwolennikiem bardziej kameralnego oblicza superhero. Ono jest po prostu bardziej ludzkie. Nie liczyłem, że „Ostateczna granica” zmieni ten stan rzeczy, ale może akurat? Czasami zaskoczenia czają się w najmniej oczekiwanych miejscach.

Wydaje się, że po tym, jak superbohaterowie ocalili Multiwersum przed Perpetuą, nic nie jest w stanie zagrozić jego dalszemu spokojnemu trwaniu. Koszty zwycięstwa okazały się jednak naprawdę duże – na arenę wydarzeń powrócił Darkseid, zawsze zagrażający wszelkiemu życiu. Co więcej, nowe Multiwersum nie jest jeszcze do końca stabilne i pełno w nim tajemnic oraz intrygujących pytań. Pewne jest jedno – to początek zupełnie nowego rozdziału dla całego Uniwersum DC.

Wydarzenia o tak wielkiej skali, jakie są udziałem protagonistów w „Nieskończonej granicy” (a wcześniej w kilku innych wielkich crossoverach), powinny być prezentowane czytelnikom nieco rzadziej. Dlaczego? Kiedyś nawiedzające Uniwersum DC „Kryzysy” miały swoją wagę, a ich konsekwencje były ogromne i robiły naprawdę duże wrażenie na fanach. Teraz wygląda to zgoła inaczej. Jeśli co chwilę dostajemy kolejne komiksy z gatunku „epickich drużynówek”, mających ogromny wpływ już nie tylko na jedno Uniwersum, ale na całe Multiwersum, to summa summarum za bardzo się z tą epickością oswajamy. Konsekwencją takiego stanu rzeczy jest to, że tytuły takie jak „Ostateczna granica” przestają być czymś wyjątkowym, a stają się kolejnym, w miarę stałym punktem w kalendarzu wydawniczym.

Na kartach „Nieskończonej granicy” autorzy starają się równolegle prowadzić sporo wątków. To zawsze jest pewnym ryzykiem. Chodzi tu przede wszystkim o to, że utrzymanie uwagi czytelnika podczas ciągłego skakania od jednego bohatera do drugiego nie jest wcale łatwe. I jak można się było spodziewać, fabuła nie zawsze angażuje tak, jak by mogła. Dzieje się tak dlatego, że jeśli już jakiś wątek przykuje naszą uwagę, to szybko jest przerywany, by pokazać co dzieje się w innym miejscu świata/Wszechświata/Multiwersum (niepotrzebne skreślić). To generalnie dość męczące, a cała opowieść traci przez to spójność.

Bawienie się przez piszących dla DC scenarzystów kolejnymi wariantami danej postaci nie jest na dłuższą metę niczym dobrym. Owszem, od czasu do czasu pojawi się bohater na tyle ciekawy, że nawet zaprawiony w bojach komiksiarz uniesie z uznaniem brew w podziwie dla interesującej kreacji (dla mnie takim kimś jest chociażby Prezydent Superman – to udane rozwinięcie znanej od dawna koncepcji), ale w dłuższej perspektywie na tej międzywymiarowej scenopisarskiej turystyce cierpi jakość całego Uniwersum. Dostajemy bowiem coraz mniej angażujących fabuł, które może poznać czytelnik nie do końca zorientowany w sieci zależności między protagonistami. Zamiast tego jesteśmy stale karmieni epickością. „Nieskończona granica” wydaje się być zresztą zapowiedzią kolejnych tego typu wydarzeń. A na to jest, zwłaszcza po kilku innych albumach utrzymanych w podobnym tonie, zdecydowanie za wcześnie.

Pod względem graficznym „Nieskończona granica” prezentuje się przynajmniej poprawnie – jest to komiks bardzo kolorowy i efektowny. Pokusiłbym się o stwierdzenie, że to idealny produkt naszych czasów – ilustracje są gładkie, miłe dla oka i chyba ani przez chwilę niewykraczające poza mainstream. Innymi słowy – próżno szukać w nich artyzmu, o jaki przecież pod względem wizualnym wcale w superbohaterszczyźnie nietrudno – to po prostu rzetelna, rzemieślnicza robota. I za to należy całe grono plastyków (a jest to prawie trzydzieści nazwisk!) docenić.

Podsumowując – nowy crossover DC to opowieść z gatunku tych ważnych i brzemiennych w skutki. Każdy fan doskonale wie, z czym to się je i jakie jest jego własne postrzeganie tego rodzaju tytułów. Jeśli czytając je, bawicie się dobrze, to lektura „Ostatecznej granicy” także będzie całkiem przyjemnym doświadczeniem. Gorzej jednak, jeśli taki styl zaczął już was męczyć. Wtedy… Cóż. Wtedy będzie po prostu gorzej. W takim przypadku pozostaje po prostu liczyć na to, że DC Comics postawi jeszcze kiedyś na kameralność.

Tytuł: Nieskończona granica
Scenariusz: Joshua Williamson i inni
Rysunki: Xermanico i inni
Kolory: Romulo Fajardo Jr. i inni
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Tytuł oryginału: The Infinite Frontier
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: DC Comics
Data wydania: grudzień 2022
Liczba stron: 348
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Wydanie: I
Format: 170 x 260
ISBN: 978-83-281-5653-1

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal, na którym ukazała się 02. 01. 2023).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz