„Odrodzenie” zadomowiło się już na dobre na polskim rynku komiksowym. Kilka ukazujących się w jego ramach tytułów można bez dwóch zdań uznać za udane, ale jak na inicjatywę o tak dużym zasięgu i wpływie na całe Uniwersum DC, jest w nim za dużo niewypałów. Na szczęście „Aquaman” nie należy do tej drugiej grupy, ale też dotąd ciężko go było uznać za serię bardzo udaną. Najlepiej charakteryzowały go takie określenia jak „przyzwoity”, „rozrywkowy” czy też „sensacyjny”. Trzeci zbiorczy tom nie zmieni tego postrzegania w znaczący sposób, chociaż przy jego lekturze widać, że Dan Abnett próbuje nadać prowadzonemu przez siebie herosowi nieco więcej głębi.
Po tym, jak Aquaman cudem zażegnał konflikt między Stanami Zjednoczonymi a Atlantydą, wydaje się, że pokój na dobre zadomowi się między dwoma mocarstwami. Sytuacja jednak nie jest tak spokojna, jak może się wydawać, nowe zagrożenia czyhają tuż pod powierzchnią i tylko czekają, aż Arthur Curry straci czujność. Nie dosyć, że monarcha musi zmierzyć się z Warheadem, czytającym w umysłach i kontrolującym je cyborgiem, to dodatkowo USA zwraca się do niego z prośbą o pomoc przy badaniu nowego niebezpieczeństwa. Związek ma z nim tak zwany Dead Water, monstrum o nieznanej genezie. Jakby problemów było mało, po powrocie do domu, Aquamana czeka walka o utrzymanie władzy, bowiem okazuje się, że nie wszyscy mieszkańcy Atlantydy są zadowoleni ze stylu, w jakim sprawuje on rządy.
Dobrym pomysłem Dana Abnetta jest wprowadzanie do serii o Aquamanie wątków zahaczających o politykę. Rzecz jasna poziom skomplikowania tych motywów jest na tę chwilę prawie że żaden, jednak sama idea wydaje się być godna odnotowania. Na pewno jest to też odpowiedni ruch dla tej konkretnej serii, bo dobre rozgrywanie konfliktu między Atlantydą a Stanami Zjednoczonymi wydaje się być optymalnym kierunkiem rozwoju fabularnego. W „Koronie Atlantydy” jesteśmy akurat w miejscu, gdy dzięki staraniom Aquamana konflikt między mocarstwami zostaje zażegnany, jednak pewne napięcie pozostało i jest interesującym punktem do budowania wzajemnych relacji lub toczenia kolejnych wojen.
Arthur Curry pokazany jest w kolejnych tomach jako postać nieustępliwa. Bohater postawił przed sobą określone zadania i konsekwentnie dąży do ich realizacji. Patrząc na niego z określonej perspektywy można z pewnością uznać, że jest charyzmatycznym przywódcą, który wie czego chce i nie zawaha się przed niczym, by osiągnąć to, co według jego uznania jest dobre dla jego ludu. To jednak ledwie jedna strona medalu. Druga nie przedstawia go już w aż tak dobrym świetle. Okazuje się bowiem, że zamieszkująca podwodne głębiny społeczność Atlantydy niekoniecznie dzieli przekonania swojego lidera. Ludzie nie chcą bratać się z mieszkańcami powierzchni, pragnąc w znacznej większości żyć we względnej izolacji. Aquaman zdaje się nie pojmować, że ktoś może myśleć inaczej niż on i choć pod wodą panuje monarchia, do głosu powoli zaczyna tam dochodzić demokracja, co nie do końca pasuje obecnemu władcy, przekonanemu o słuszności własnych przekonań.
W trzecim tomie „Aquamana” ciekawie prezentują się antagoniści i powiązane z nimi wątki. Tym razem brak tu komicznych ksywek typu Czarna Manta (wiem, sama postać nijak zabawna nie jest, ale kto nie przyzna, że jego alias owszem – zwyczajnie kłamie...), co jest bardzo dobrą decyzją. Już się bałem, że otrzymamy jakąś Krwiożercza Flądrę, czy coś w podobnym stylu, nawiązującego, rzecz jasna, do oceanów i ich fauny. Zamiast tego mamy cyborga i mutanta, przeciwników, których można zaakceptować, i którzy zostali dobrze zaprezentowani przez Abnetta. Podobać się może zwłaszcza wątek z Dead Waterem, a wykorzystany w nim motyw wrót do pewnego miejsca, z pewnością zostanie jeszcze kiedyś przybliżony, bo ma naprawdę spory potencjał.
Ilustracje w „Koronie Atlantydy” to dzieło tych samych artystów, którzy pracowali już wcześniej przy tym cyklu. Rysunki są mocno akcyjne, kładą duży nacisk na dynamizm poszczególnych scen i dobrze podkreślają ich sensacyjny charakter. Jest dosyć kolorowo, a odpowiedzialny za ten element warstwy graficznej Gabe Eltaeb pokrył całość ładnymi i najczęściej także intensywnymi barwami. Całość nie wychodzi za bardzo poza superbohaterskie standardy i jest po prostu miła dla oka, a tyle w tym przypadku wystarczy, by uznać ją za udaną.
Trzeci tom odrodzonego „Aquamana” nie odstaje poziomem od dwóch poprzednich odsłon serii. W moim odczuciu to najnowsza część jest najlepsza, ale różnice między kolejnymi tomami są na dobrą sprawę minimalne. Dzięki „Koronie Atlantydy” cykl umacnia się na pozycji solidnego średniaka „Odrodzenia”, po raz kolejny przynosząc fanom godzinkę lub dwie dobrej zabawy. Ja osobiście jestem zadowolony z poziomu prezentowanego przez prowadzony przez Dana Abnetta tytuł, i mam nadzieję, że scenarzysta utrzyma taką twórczą formę w jak najdłuższym okresie czasu.
Tytuł: Korona Atlantydy
Seria: Aquaman
Tom: 3
Scenariusz: Dan Abnett
Rysunki: Brad Walker, Phillipe Briones, Scot Eaton
Tłumaczenie: Marek Starosta
Tytuł oryginału: Aquaman vol. 3: Crown of Atlantis
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: DC Comics
Data wydania: sierpień 2018
Liczba stron: 192
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Papier: kredowy
Format: 167 x 255
Wydanie: I
ISBN: 978-83-2813-435-5
(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Arena Horror i na nim była pierwotnie publikowana - KLIK)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz