piątek, 24 sierpnia 2018

Superman (Odrodzenie). Tom 3: Wielokrotność - Recenzja

W opinii wielu czytelników i recenzentów „Superman” jest jedną z najlepszych serii „Odrodzenia”. Jak dla mnie wydane dotąd dwa tomy nie do końca ten stan rzeczy potwierdzały, bo jakkolwiek pierwszy faktycznie oferował satysfakcjonującą rozrywkę, tak drugi był już zauważalnie słabszy, zostawiając po sobie raczej przeciętne wrażenia. To trzecia odsłona miała przynieść bardziej miarodajne odpowiedzi na pytania o poziom dzieła Tomasiego i Gleasona. Czy autorzy powrócili więc na właściwe tory? Tego nie można jednoznacznie stwierdzić, bo „Wielokrotność” okazała się komiksem łączącym momenty lepsze z tymi gorszymi.

W istniejących równolegle różnych wersjach Ziemi źle się dzieje – ktoś porywa funkcjonujących w nich Supermanów. Falę superbohaterskiego kidnappingu usiłuje powstrzymać Superman z Ziemi-0, jednak nawet on nie jest w stanie sam rozprawić się z potężnym zagrożeniem. Heros jednoczy siły z tak zwaną Międzywymiarową Ligą Sprawiedliwości i razem próbują zażegnać niebezpieczeństwo. W czasie gdy starszy z Kentów przebywa na misji w kosmosie, młodszy przeżywa swoją własną przygodę. Podczas pomocy sąsiadce w poszukiwaniu zaginionego dziadka oboje wpadają w tarapaty na Bagnach Umarlaka. Ponadto będziemy mieli okazję poznać przebieg spotkania Supermana z Potworem z Bagien.

Przy okazji recenzji poprzedniego tomu narzekałem nieco na fakt, że twórcy, zamiast na Supermanie, największą uwagę skupiają na jego synu. Tym razem sytuacja uległa w końcu zmianie i to Człowiek ze Stali ponownie stoi w centrum wydarzeń. To dobra wiadomość, bo tym samym odchodzimy od nieco młodzieżowego kierunku, ponownie koncentrując się na faktycznym bohaterze serii. On zaś wypada w „Wielokrotności” dobrze – Tomasi i Gleason pokazali go tak, jak fani lubią, czyli jako postać twardą, nieustępliwą i nieakceptującą możliwości porażki. Dodatkową atrakcją są jego wersje z innych Ziemi, które w założeniach prezentują się całkiem atrakcyjnie; niestety otrzymały zdecydowanie za mało czasu antenowego, by zainteresować czytelnika. Ci Supermanowie są przedstawieni bardzo powierzchownie. Mają jednak spory potencjał rozrywkowy i kto wie, może kiedyś, w jakimś wielkim crossoverze, zostanie on odpowiednio wykorzystany?

Fabuła głównej części albumu jest bardzo prościutka, zasadza się też na ogranych w komiksie trykociarskim schematach, dlatego otrzymujemy raczej sztampową opowieść o obronie multiwersum. Ponadto całość opiera się przede wszystkim na akcji, co niekoniecznie sprzyja jakimkolwiek próbom pogłębienia portretów bohaterów i ich dylematów. „Wielokrotność” jest też bardzo krótką historią, gdy odejmiemy znajdujący się na początku albumu „Annual” i część znajdującą się na końcu, okaże się, że zajmuje ona tylko trzy zeszyty, co niestety widać. Fabuła niezwykle szybko zmierza do finału, co nie daje scenarzystom okazji do szerszego zaprezentowania konfliktu miedzy Supermanami a tajemniczym kolekcjonerem ich mocy.

Najmocniejszą stroną trzeciego tomu „Supermana” są tym razem dwie opowieści niezwiązane bezpośrednio z tą główną. Jedna z nich, paradoksalnie (zważywszy na moje wcześniejsze marudzenie) dotyczy syna Supermana, Jona. To krótka, ale angażująca opowiastka, utrzymana w konwencji horroru, klimatem przypominająca nieco Kingowskie „To”. Stanowi przyjemne oderwanie od poprzedzającej ją superbohaterskiej sztampy. Z kolei historia otwierająca cały tom pozwala nam poznać  wpływ Supermana na okoliczną roślinność. Krótko mówiąc – nie jest on najkorzystniejszy, a by sprawę wyjaśnić, „eS” musi wdać się w dosyć intensywną pogawędkę z Potworem z Bagien. Tomasi i Gleason nie zbliżają się w żadnym momencie do wyśmienitej interpretacji tej ostatniej postaci autorstwa Alana Moore’a, ale zaproponowana przez nich fabuła stanowi ciekawe spojrzenie na ekologię.

Nie można mieć większych zastrzeżeń do ilustracji. Artystów pracujących przy tym tytule jest, zgodnie z obecnymi standardami, kilku, i praktycznie każdy z nich spisał się przynajmniej przyzwoicie. Największe wrażenie robią chyba rysunki Jorge Jimeneza, który pięknie pokazał zarówno Potwora z Bagien, jak i Człowieka ze Stali. Bardzo dobrze sprawił się także Sebastian Fiumara, który rysował zeszyt traktujący o przygodzie Jona. Dobrze pokazał jego horrorowy charakter, umiejętnie przedstawiając strachy, jakim stawiają czoło bohaterowie. Reszta stawki, pracująca przy głównej części albumu, także pozostawia po sobie dobre wrażenie, jednak stoją w cieniu tych dwóch artystów, którzy pracowali przy historiach pobocznych.

Szukając odpowiedzi na zadane we wstępie tej recenzji pytanie, trzeba stwierdzić, że „Wielokrotność” spełnia oczekiwania zaledwie połowicznie. „Superman” wciąż jest bowiem cyklem ze sporym potencjałem, ale nie wiem czy Tomasi i Gleason będą mieli w przyszłości wystarczająco dużo odwagi, by go wykorzystać. Na razie ich scenariusze, zwłaszcza te główne, okazują się mocno sztampowe i raczej proste, co nie pozwala im wyjść poza gatunkowy schemat i standard. Ich pisarska sprawność gwarantuje jednak, że poziom nie spadnie w jakiś drastyczny sposób. Każdy musi sam odpowiedzieć na pytanie, czy taki stan rzeczy mu odpowiada. Dla mnie lepszą serią z Supermanem w roli głównej jest na tę chwilę „Action Comics”, choć i „Supermana” da się przeczytać bez bólu zębów.

Tytuł: Wielokrotność
Seria: Superman
Tom: 3
Scenariusz: Peter J. Tomasi, Patrick Gleason
Rysunki: Jorge Jimenez, Ivan Reis i inni
Kolory: Alejandro Sanchez, Marcelo Maiolo i inni
Tłumaczenie: Jakub Syty
Tytuł oryginału: Superman Vol. 3: Multiplicity
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: DC Comics
Data wydania: czerwiec 2018
Liczba stron: 132
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Format: 167 x 255
Wydanie: I
ISBN: 978-83-281-3424-9

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal i na nim była pierwotnie publikowana - KLIK)

1 komentarz: