Szósty tom Detective Comics pozostawił po sobie bardzo pozytywne wrażenie. Francis Manapul i Brian Buccellato, twórcy dobrze przyjętych przygód Flasha z Nowego DC Comics, pokazali że mają pomysł jak poprowadzić Batmana w serii, w której Nietoperz zadebiutował. Pomysły autorów zaostrzyły niewątpliwie apetyty fanów, którzy mieli wszelkie podstawy wierzyć, że w dalszej części przygody artystów z tym konkretnym cyklem, będzie przynajmniej równie dobrze jak na łamach Ikara.
W Anarky znalazło się miejsce dla czterech opowieści. Pierwsza, Terminal, opowiada o próbie powstrzymania śmiertelnej choroby, która trafiła do Gotham na pokładzie samolotu. Wszystko wskazuje na to, że sprawa nie jest przypadkowa i ktoś chce, by wirus zdziesiątkował miasto. Tytułowa historia traktuje o kolejnym zamaskowanym osobniku w mieście Batmana. Anarky pragnie, by miasto ogarnęła rewolucja. Wydaje się, że działa w imieniu społeczeństwa, jednak ta tajemnicza postać ma także osobistą motywację i interes w tym, by metropolią zawładnął chaos. Całość zamykają dwie „jednozeszytówki”. Pierwsza nawiązuje do wydarzeń znanych z Ostatecznej rozgrywki i przedstawia historię młodego chłopaka, który w ogarniętym niepokojami mieście, chce uchronić od niebezpieczeństwa swoją mamę. Druga dzieje się podczas wielkiego komiksowego wydarzenia Koniec przyszłości, a na jej łamach Batman wyrusza, by powstrzymać Calendar Mana, który wziął zakładników w Azylu Arkham i pragnie skonfrontować się z człowiekiem, który zniszczył jego rodzinę.
Otwierający całość Terminal jest opowieścią dosyć nietypową jak na dzisiejsze superbohaterskie standardy. Nie nawiązuje do żadnego z wielkich wydarzeń, a klimatem przypomina niektóre z historii prezentowanych za czasów TM-Semic. To komiks zwarty i dosyć mroczny. Scenarzysta, Benjamin Percy, świetnie obrazuje walkę z czasem, jaką musi stoczyć Batman, by nie dopuścić do wydostania się wirusa do miasta. Co ciekawe, postacią po części winną za niekorzystny rozwój sytuacji, jest sam Mroczny Rycerz, który dosyć bezmyślnie wchodzi do samolotu i uwalnia zarazę. Zważywszy na to, że główny bohater jest zazwyczaj prezentowany jako wybitny strateg i detektyw, ta niefrasobliwość mocno zaskakuje. Z drugiej strony, jest to dobre zobrazowanie tego, że wciąż mamy do czynienia z człowiekiem, a ten po prostu czasami się myli.
Na drugim biegunie stoją dwa zeszyty, które zamykają siódmy tom Detective Comics. Każdy z nich jest częścią większego wydarzenia, każdy też stara się przedstawić osobną, niezależną zawartość. W przypadku części nawiązującej do Ostatecznej rozgrywki, mamy do czynienia z typowym wypełniaczem objętości. Fabuła jest standardowa i nie zaskakuje absolutnie niczym. To leciutka przygodówka bez większych ambicji, którą czyta się szybko, ale w głowie większości czytelników nie zostanie dłużej niż na chwilę. Lepiej jest na szczęście w przypadku epizodu Koniec przyszłości: Rocznica. Chociaż jest to opowieść bardzo krótka, to nie brakuje w niej akcji, a scenarzysta znalazł też miejsce na pewne fabularne zaskoczenie. Mimo mikrej objętości, udało się tu ciekawie zarysować postać Calendar Mana, który mimo że jest przeciwnikiem Batmana, to kieruje się motywacją, którą można zrozumieć. Buccellato przedstawił go jako człowieka, który nieco się w życiu pogubił, ale nie jest zły z natury. Ta postać budzi współczucie czytelnika, co nie zawsze ma miejsce w przypadku komiksowych czarnych charakterów.
Główna atrakcja numeru to, przynajmniej w założeniu, Anarky. Zawarta oryginalnie w czterech zeszytach historia, przedstawia nową interpretację tytułowej postaci. Manapul i Buccellato do ideologii dorzucają tym razem motywację osobistą. Nie jestem przekonany, czy był to dobry wybór. Anarky dotąd kreowany był na postać, którą można było w jakiś sposób usprawiedliwić – jego działania zawsze były skutkiem specyficznie pojmowanej troski o społeczeństwo. Był to ktoś stojący na dobrą sprawę po tej samej stronie barykady co Batman. Tutaj jest nieco inaczej. Chaos, który antagonista wprowadza w mieście, jest środkiem prowadzącym do celu, a ten jest już bardzo osobisty. Próżno szukać tu głębszych motywacji, co nieco odziera zamaskowanego bojownika z jego buntowniczego uroku. Zaletą tej opowieści jest jednak jej dynamizm. Nie ma co narzekać na nudę. Dodatkowym smaczkiem jest pokazanie przez autorów ciekawej relacji między Batmanem a Harveyem Bullockiem. To ponowne podjęcie tego wątku, w Ikarze wypadł on znakomicie, także w Anarky jest jednym z największych plusów. W ostatecznym rozrachunku, nowej interpretacji postaci Anarky’ego dużo brakuje do wymyślonej przez Alana Granta wersji oryginalnej, ale opowieść o jej konfrontacji z Batmanem nie jest też dziełem nieudanym. Można z niej było wyciągnąć dużo więcej, ale i to, co otrzymaliśmy, nie przynosi scenarzystom ujmy.
Każda ze składowych siódmego tomu Detective Comics ilustrowana jest przez innego artystę. W Terminalu mamy okazję podziwiać pracę Johna Paula Leona. Jego styl bardzo przypomina to, co robił Michael Lark na łamach Gotham Central. To ilustracje surowe i na pierwszy rzut oka niechlujne, świetnie tworzące klimat mrocznego miasta. W scenach statycznych sprawdzają się wybornie, gorzej jest jednak w momentach akcji, gdzie brakuje im wyrazistości, a wszystko zlewa się w jedną, niewyraźną plamę. Zupełnie inaczej wygląda oprawa głównej historii. Styl Manapula nie różni się specjalnie od tego, co artysta zaprezentował w Ikarze. Ten charakterystyczny delikatny oniryzm świetnie pasuje do obrazu Gotham City. Dobre wrażenie sprawia także zróżnicowane i często niestandardowe kadrowanie. Dobrą robotę wykonali także rysownicy odpowiedzialni za ilustrację w dwóch ostatnich zeszytach. Co ciekawe, w tych dwóch, najkrótszych elementach tomu, udział wzięło łącznie aż pięciu artystów.
Anarky jest ostatnim wydaniem zbiorczym Detective Comics z serii Nowe DC Comics, który ukazuje się w Polsce. Egmont szykuje powoli grunt pod Odrodzenie i zwyczajnie zabrakło czasu, by zaprezentować polskiemu czytelnikowi dwa ostatnie tomy (w nich to Gordon występowałby jako Batman). Jak więc wypadło (chwilowe) pożegnanie z tytułem? Nie najgorzej. Manapul i Buccellato nie przejdą może swoim runem do komiksowej historii, ale też nie oddali wydawcy produktu wybrakowanego. Pod względem scenariuszowym było porządnie, a w warstwie ilustracyjnej, bardzo dobrze. Osobiście nie obraziłbym się, gdyby ci twórcy otrzymali jeszcze kiedyś w przyszłości szansę w kolejnej bat-serii.
Tytuł: Anarky
Seria: Batman. Detective Comics
Tom: 7
Scenariusz: Francis Manapul, Brian Buccellato, Benjamin Percy
Rysunki: Francis Manapul, John Paul Leon i inni
Kolory: Brian Buccellato i inni
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Tytuł oryginału: Batman Detective Comics Volume 7: Anarky
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: DC Comics
Data wydania: maj 2017
Liczba stron: 204
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 170 x 260
Wydanie: I
ISBN: 978-83-281-1916-1
(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal i na nim była pierwotnie publikowana - KLIK)
Nie podam Ci oficjalnego potwierdzenia, ale wydaje mi się, że nie, finalne tomy "Detective Comics" z The New 52 nie będą niestety wydane po polsku.
OdpowiedzUsuń