piątek, 27 marca 2015

Joe Abercrombie "Ostrze" - Recenzja


Pierwsze polskie wydanie trylogii Pierwsze Prawo padło niestety ofiarą chaotycznej polityki wydawnictwa ISA. Dwie książki ukazały się jego nakładem, jednak w obliczu rezygnacji z pracy nad tomem numer trzy, pracę przy wydaniu przejął MAG. Od tego czasu, właśnie dzięki MAGowi, na rynku pojawiły się kolejne powieści Joego Abercrombiego, wszystkie w ujednoliconej szacie graficznej i formacie. Te fakty stanowią idealny pretekst do ponownego wzięcia na warsztat całości Pierwszego Prawa. To była właściwie kwestia czasu, ta trylogia zasługuje bowiem na uwagę zarówno wydawcy, jak i czytelnika.

Logen Dziewięciopalcy walczył w wielu wojnach dla króla Północy, Bethoda. Wojownik z czasem stał się jednak niepożądany, a w konsekwencji utraty przychylności władcy przemienił się w zwierzynę łowną. W konkurującej z Północą Unii żyje z kolei Jezal dan Luthar. Młody arystokrata jest człowiekiem próżnym i pozbawionym kręgosłupa moralnego. Mało co jest go w stanie poruszyć i wyrwać z błogiego warcholenia. Natomiast inkwizytor Glokta, fizycznie zniszczony przez brutalne tortury w lochach dalekiego Gurkhulu, powoli pnie się po szczeblach władzy w owianej złą sławą instytucji. Gdy w tle pojawia się legendarny mag Bayaz, losy bohaterów zaczynają się powoli splatać.

Jednym z motorów napędowych przedstawionej w Ostrzu historii są opisani wyżej bohaterowie. Abercrombie poprowadził akcję trójtorowo, przeplatając na kolejnych kartach wątki poszczególnych postaci. Tradycyjnie, na początku wszystkie linie fabularne biegną dosyć daleko od siebie, by w kolejnych tomach, a nawet pod koniec pierwszego, znacząco się przybliżyć. Ale nie uprzedzajmy faktów, wszak Ostrze to dopiero początek. A więc kogo dokładnie poznajemy na kartach powieści?

Jednym z tych bohaterów, którzy nie dadzą o sobie zapomnieć nawet po lekturze, jest Sand dan Glokta, inkwizytor i były żołnierz. Gloktę poznajemy jako kalekę, dla którego sporym problemem jest już podniesienie się z łóżka. To jednak nie brak chęci jest przyczyną takiego stanu rzeczy, ale dewastacja organizmu, której inkwizytor doświadczył, gdy trafił do niewoli wrogiej armii. Poddany torturom, zachował na tyle woli życia, by po odzyskaniu wolności wciąż być postacią ważną. Abercrombie opisuje go jako człowieka zgryźliwego, cynicznego i pełnego złości, ale na swój pokrętny sposób potrafiącego wzbudzić sympatię. Zważywszy na całość przeżyć bohatera, jego złość na świat nie może dziwić, jednak tym, co zwraca uwagę, jest perfekcyjne nakreślenie charakteru Glokty, uzasadnienie jego motywacji. Czarny humor bohatera momentalnie udziela się czytelnikowi i sprawia, że dla wielu, którzy sięgną po Ostrze, to właśnie Sand dan Glokta będzie faworytem i to rozdziały z jego udziałem będą tymi najbardziej wyczekiwanymi. Nie znaczy to w żadnym razie, że reszta stawki jest niewarta uwagi. Wręcz przeciwnie. Zarówno Jezal dan Luthar, Bayaz, jak i Logen, i Ferro, stanowią galerię niezwykle barwnych osobowości, a ich wzajemne relacje są jednym z największych smaczków tej powieści.

Ostrze w umiejętny sposób czerpie ze sprawdzonych w literaturze fantasy wzorców. Mimo że znajdą się tu elementy, które na pierwszy rzut oka wydają się wtórne, to dzięki świetnemu rzemiosłu nie odbiera się ich jako czegoś, co potrafi zniechęcić i obrzydzić lekturę. Początki formowania się drużyny, która ma podjąć szczególną misję, dającą nadzieję na uratowanie świata – czyż nie brzmi to dziwnie znajomo? Być może, jednak fakt, że autorowi udało się uniknąć typowej sztampy (między innymi właśnie dzięki wyrazistym bohaterom i ich wzajemnym relacjom) i przedstawić ten motyw w sposób atrakcyjny dla czytelnika, świadczy o tym, że można napisać powieść bazującą na schematach, a mimo to naprawdę satysfakcjonującą. Chociaż trzeba też zaznaczyć, że w Ostrzu drużyna dopiero powstaje, to kolejne tomy pokażą, czy Abercrombiemu udało się całkowicie uniknąć pułapki utartych fabularnych kolein.

Lekturze bezsprzecznie sprzyja dobrze rokujący szerszy kontekst tej historii. W kolejnych tomach, wedle wszelkiego prawdopodobieństwa, dojdzie do zbrojnej potyczki na sporą skalę. Autor zmierza do niej w sposób całkiem płynny, akcja jest dosyć wartka, ale trzeba tu też uczciwie powiedzieć, że summa summarum nie dzieje się tu znowu tak wiele. Duża część powieści rozgrywa się w granicach jednego miasta, co ma pewien wpływ na utrudnione postrzeganie przez czytelnika sytuacji politycznej, w jakiej znalazła się Unia. Nie ma większej możliwości porównania celów różnych stron.

Ostrze stanowi solidne rozpoczęcie trylogii. Wizja, którą roztacza przed czytelnikiem Abercrombie, mimo że zbudowana na popularnych gatunkowych schematach, potrafi wzbudzić spore zainteresowanie, a przede wszystkim sprawić, że po lekturze ma się ochotę na więcej. Ostrze nie jest kolejnym produktem, jakich wiele. To powieść, która swój spory potencjał w znacznej mierze wykorzystała. Miejmy nadzieję, że kolejne tomy tylko tę pozytywną opinię potwierdzą.

7/10

Autor: Joe Abercrombie
Tytuł: Ostrze
Tytuł oryginału: The Blade Itself
Tłumaczenie: Wojciech Szypuła
Wydawca: MAG
Data wydania: marzec 2015
Liczba stron: 688
ISBN: 978-83-7480-534-6

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem http://fantasta.pl/ i na nim była pierwotnie publikowana - KLIK)

2 komentarze:

  1. Z tego co napisałeś mam wątpliwości czy polubię głównych bohaterów. Wydają się antybohaterami, których trudno polubić, lub lubimy ich dlatego, że walczą z gorszymi. Czy w tej książce jest ktoś na miarę wiedźmina? Chodzi mi o bohatera nie bez wad, ale starającego się czynić dobro?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy ma swoje wady, każdy walczy ze swoimi demonami. Kilka postaci można polubić, ale w ogólnym ujęciu faktycznie są to raczej antybohaterowie. Choć nie antypatyczni.

      Usuń