Wiele jest monumentalnych cykli fantasy, ale mało który cieszy się taką renomą, jak „Koło czasu”. Mój pierwszy kontakt z tą literacką wspaniałością to połowa lat dziewięćdziesiątych i choć nie udało mi się jeszcze doczytać serii do końca, to nie ukrywam – mam do niej ogromny sentyment. O popularności tego tytułu świadczy też fakt, że co jakiś czas muszą pojawiać się dodruki, bo kolejne tomy znikają z półek i osiągają zawrotne ceny na rynku wtórnym. Tym bardziej cieszy, że do księgarń powraca powieść, od której wszystko się zaczęło. „Oko świata”, bo o niej mowa, wiele lat temu jawiła mi się jako doskonała przygoda w świecie pełnym magii. Czas sprawdzić, jak wypada po latach i czy może zachęcić do poznania całej serii.
Do Pola Emmonda, małej wioski położonej z dala od wszystkiego, przybywa tajemnicza kobieta, która okazuje się członkinią zakonu Aes Sedai, zrzeszającego kobiety obdarzone mocą. Moiraine zamierza na własne oczy przekonać się, czy poszlaki mówiące o tym, że jeden z mieszkających w wiosce młodzieńców może być Smokiem Odrodzonym, którego przeznaczeniem jest stanąć do konfrontacji ze Złym, są prawdziwe. Kiedy miejscowość zostaje zaatakowana przez hordę krwiożerczych trolloków, Moiraine musi pomóc uciec nie tylko potencjalnemu zbawcy świata, ale i jego przyjaciołom. Wszyscy wyruszają w pełną niebezpieczeństw drogę.
Początkowo „Oko świata” bardzo mocno przypomina „Władcę pierścieni”. Podobieństwa widać w konstrukcji poszczególnych scen, które czasami wydają się wręcz przepisane z Tolkiena. Jordan w pewnym momencie czerpie pełnymi garściami z powieści, która stała się archetypem literatury fantasy. Na szczęście te inspiracje w końcu schodzą na dalszy plan, a autor zaczyna iść własną ścieżką. Warto o tym wiedzieć, zwłaszcza wtedy, jeśli tego typu odtwórczość was odrzuca. „Koło czasu” bez dwóch zdań posiada jednak własny charakter, trzeba tylko odrobinę poczekać, żeby ten fakt odkryć. Za to kiedy już dojdziemy do tej mniej inspirowanej części książki, wtedy okazuje się, że jest tu dużo prawdziwej frajdy.
Pierwszy tom „Koła Czasu” wyróżnia się dobrze wyważonym tempem. Jordan umiejętnie stopniuje napięcie, momenty szybkiej i angażującej akcji przeplatając ze scenami bardziej refleksyjnymi, lub choćby tylko spokojniejszymi. Te drugie mają zresztą swój cel – służą pokazaniu czytelnikowi ogromu świata przedstawionego i tłumaczą mu rządzące nim zasady. A trochę tego jest. Spore wrażenie robi zwłaszcza system magii. Ze źródła mocy czerpać mogą zarówno mężczyźni, jak i kobiety, ale męska połowa źródła została przed wiekami skażona, a co za tym idzie, jej użytkownicy popadają w obłęd. Na tym zasadza się zresztą cała mitologia świata przedstawionego, bo proroctwa głoszą, że pewnego dnia nadejdzie ten, którego te ograniczenia nie będą dotykać, i który przywróci równowagę. Użytkowniczki mocy to Aes Sedai – kobiety zrzeszone w formacji przypominającej zakon lub zgromadzenie. Jordan nie przedstawia jeszcze szczegółowo struktury organizacji, „Oko świata” jedynie zarysowuje jej funkcjonowanie, ale to, co odkrywamy, budzi ciekawość i zachęca do sięgnięcia po kolejne tomy.
Nie byłoby kultowości „Koła czasu”, gdyby nie bohaterowie. Najważniejsi w „Oku świata” są trzej przyjaciele z Pola Emmonda – Rand, Mat i Perrin. Jak szybko się dowiadujemy, każdy z nich jest tak zwanym ta’veren, czyli kimś, wokół kogo skupiają się ważne wydarzenia i zbiegi okoliczności. Dzięki temu zabiegowi Jordan nie tylko ma okazję skoncentrować się nie na jednej, a na trzech głównych postaciach, ale kreuje sobie równocześnie wspaniałe wytłumaczenie dla pojawiających się co jakiś czas na pozór niewiarygodnych wydarzeń czy przypadków – wszystko da się nagiąć pod bycie kształtującym Wzór. To naprawdę sprytny i przemyślany manewr, który tutaj gra wyśmienicie. Pozostaje jedynie mieć nadzieję, że nie będzie on usprawiedliwieniem dla zbyt dużych fabularnych wywijasów w kolejnych tomach cyklu.
Na tym etapie cyklu Jordan dobrze kreśli charaktery głównych bohaterów – każdy z nich jest wyrazisty, ma unikalne cechy i umiejętności, które rozwinie w przyszłości, by odegrać kluczową rolę w misji ratowania świata. Należy przy tym oczywiście pamiętać, że mamy do czynienia z ludźmi młodymi, a co za tym idzie, każdy z nich dopiero uczy się świata i potrafi być bardzo naiwny oraz łatwowierny. Młodzi bohaterowie potrafią irytować, ale wynika to z ich braku doświadczenia i życiowej ogłady. Najważniejsze jednak, że każdy z nich jest po prostu sympatyczny i ma w sobie trudno definiowalne „coś”, co sprawia, że szczerze kibicujemy im w ich poczynaniach i jesteśmy ciekawi w jakim kierunku potoczą się ich losy. Ale „Oko świata” to nie tylko trzech głównych bohaterów, powieść zapełniona jest interesującymi postaciami i mnóstwo wśród nich silnych kobiet, co powinno dodatkowo zapunktować u współczesnego odbiorcy.
Omawiana powieść to także interesujący, żywy bestiariusz. Powieść fantasy musi być na tym polu interesująca, zwłaszcza jeśli osadzona jest w klasycznym settingu walki dobra ze złem. Trochę się tu przydają wspomniane wcześniej Tolkienowskie inspiracje, bo potwory, choć są bardzo podobne do tych z „Władcy Pierścieni”, mają własny sznyt. Obrzydliwe trolloki to oczywista wariacja na temat orków, Myrddraale przypominają Nazgule, a główny antagonista sporo zawdzięcza postaci Saurona, Jordan dodaje jednak do tego wszystkiego coś od siebie, modyfikuje czy to elementy wyglądu, czy charakteru antagonistów, dzięki czemu nie można mówić o ordynarnej zrzynce, ale raczej o wyraźnej, lecz dopuszczalnej inspiracji. Warto też wspomnieć, że autor nie zapomina o ludzkich pomocnikach zła, tak zwanych Sprzymierzeńcach Ciemności, którzy w „Oku świata” co prawda jeszcze nie wychodzą na pierwszy plan, ale stanowią intrygujący element świata przedstawionego i mają spory potencjał na interesujące rozwinięcie w kolejnych tomach cyklu.
Pierwsza odsłona „Koła Czasu” to wspaniała lektura. Tak – w pewien sposób przemawia przeze mnie sentyment oraz miłość do literatury fantasy, ale nawet odrywając „Oko świata” od porównań i inspiracji, to po prostu dobrze napisana, wciągająca powieść, którą mimo objętości czyta się błyskawicznie. Co więcej, nie wydaje mi się, żeby w jakimkolwiek stopniu się zestarzała – mówi o rzeczach uniwersalnych, prezentuje na swoich kartach klasyczną historię o walce dobra ze złem, która zachęca do dalszego odkrywania tej serii.
Autor: Robert Jordan
Tytuł: Oko świata
Tytuł oryginału: The Eye of the World
Tłumaczenie: Katarzyna Karłowska
Wydawca: Zysk i S-ka
Data wydania: kwiecień 2025
Liczba stron: 982
ISBN: 978-83-8335-539-9
(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal, na którym ukazała się 14. 04. 2025).