sobota, 19 lipca 2025

Star Wars. Łowcy nagród. Tom 2: Cel Valance - Recenzja

Pierwsza odsłona „Łowców nagród”, trzeciej dużej komiksowej serii „Star Wars”, była zaskakująco udanym komiksem. Tak, był to tytuł nastawiony właściwie wyłącznie na akcję, ale z czasem okazało się, że potrafi ona naprawdę zaangażować. Dlatego fakt, że przy „dwójce” pracowali ci sami twórcy, dawał jej już na starcie pewien handicap. Na szczęście udało się go nie zaprzepaścić.

Valance musi dostarczyć bardzo cenny, ludzki ładunek w miejsce, które uważa za bezpieczne. Nie jest łatwo tego dokonać, mając na ogonie dwójkę morderczych droidów, ale łowca nagród niejednokrotnie udowadniał, że potrafi wyjść cało z tarapatów. To jednak nie jedyne zagrożenie, z jakim Valance musi się zmierzyć. Oddając przysługę pewnej osobie, trafia w sam środek potyczki między statkiem Rebelii a piratami. Konflikt, jak się okazuje, ma drugie dno.

 Fabuła omawianego albumu to bezpośrednia kontynuacja „Najgroźniejszych w Galaktyce”, dlatego zdecydowanie warto mieć ten komiks wcześniej na koncie. Wyłapiemy więcej smaczków i nawiązań, nie będziemy też mieli problemów, by płynnie wejść w opowieść. A ta jest utrzymana w podobnym stylu, co poprzednio – na pierwszym planie stoi akcja i to ona stanowi tu główną atrakcję. Pod tym względem można być zatem usatysfakcjonowanym, bo „Cel: Valance” jest dynamiczny w ten dobry, przemyślany sposób.

Ethan Sacks dobrze wie, że akcyjność musi być obudowana choć trochę interesującą fabułą, na szczęście w tym przypadku tak właśnie jest. Sprzyja temu między innymi wprowadzenie scen retrospekcyjnych – one rozbudowują przeszłość Beilerta Valance’a i tworzą więź na linii czytelnik-bohater. Szybko przekonujemy się, że nie mamy do czynienia z tępym byłym imperialnym trepem, ale kimś, kto miał swoje marzenia i cele, a czyj los potoczył się inaczej, niż powinien. Powoli dowiadujemy się, dlaczego Valance przebranżowił się z pilota TIE na łowcę nagród i nie powiem, jest to interesująca czytelnicza droga.

Komiks jest też interesujący z tego względu, że zagłębia się w zaułki, w których Expanded Universe za często nie bywał. Obcujemy z pospolitymi przestępcami, gangsterami i łowcami nagród, czyli postaciami, dla których przemoc jest codziennością. To ta mroczniejsza strona Uniwersum, więc wgląd za jej kulisy jest tym bardziej ciekawy, czasami nawet pasjonujący. Warto wspomnieć, że „Cel: Valance” to w istocie trzy krótkie opowieści zebrane w jednym tomie. Każda z nich przykuwa uwagę, mnie jednak najbardziej spodobał się motyw mało krystalicznego dowódcy statku Rebelii. To ciekawe przypomnienie, że po każdej stronie konfliktu można znaleźć prawdziwe szumowiny.

Ilustracje to dzieło tego samego rysownika co poprzednio, ale tym razem wypadają one jakby lepiej. Villianelliemu udało się uniknąć dużego wizualnego chaosu w scenach akcyjnych, który był bolączką „Najgroźniejszych z Galaktyce”. Teraz są one bardziej przejrzyste, choć pojedyncze spadki formy nadal się zdarzają. Nie wpływają jednak istotnie na pozytywną ocenę całości pod względem graficznym.

Druga odsłona „Łowców nagród” to komiks udany. Pod względem jakościowym prezentuje się podobnie, co jego poprzednik, a co za tym idzie, śmiało można powiedzieć, że jest to lektura prosta, akcyjna, ale także całkiem jakościowa. Ja jestem z takiego stanu rzeczy zadowolony, bo solidnych „akcyjniaków środka” wcale nie ma aż tak wiele. Oby kolejne tomy utrzymały ten poziom.

Seria: Star Wars. Łowcy nagród
Tom: 2
Tytuł: Najgroźniejsi w galaktyce
Scenariusz: Ethan Sacks
Rysunki: Paolo Villanelli
Kolory: Arif Pianto
Tłumaczenie: Katarzyna Nowakowska
Tytuł oryginału: Star Wars: Bounty Hunters Vol. 2 - Target Valance
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: Marvel Comics
Data wydania: listopad 2021
Liczba stron: 136
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Papier: kredowy
Format: 165 x 255
Wydanie: I
ISBN: 978-83-281-6198-6

środa, 16 lipca 2025

Star Wars. Łowcy nagród. Tom 1: Najgroźniejsi w galaktyce - Recenzja

 

Spośród wszystkich „Star Warsowych” serii, które Egmont zaczął wydawać około 2021 roku, najłatwiejsza do sklasyfikowania wydawała się ta zatytułowana „Łowcy nagród”. To musiał być tytuł nastawiony na akcję, pościgi i eksplozje. Jedyną niewiadomą pozostawało to, czy będzie to wszystko połączone tak, by czytelnik nie miał poczucia zmarnowanego czasu przy lekturze, ale raczej by zapomniał o otaczającym świecie i zanurzył się w wir przygody.

Wiele lat temu Valance, Bossk i Boba Fett brali udział w dowodzonej przez Nakano Lash misji, która zakończyła się sromotną klęską i zdradą liderki. Od tamtej pory łowcy nagród chcą dorwać Nautolankę, która wówczas uszła z życiem, i wyciągnąć wobec niej konsekwencje. Prawda o tamtych wydarzeniach okazuje się jednak bardziej skomplikowana, niż można się było spodziewać, a nowe fakty mogą wpłynąć na los części Galaktyki.

Od razu rozwieję ewentualne wątpliwości – tak, ten album wygląda dokładnie tak, jak napisałem we wstępie. To kipiący akcją kosmiczny sensacyjniak, który imponuje tempem opowieści. Cały czas coś się dzieje – ktoś kogoś ściga i ostrzeliwuje, a trup ściele się gęsto. „Najgroźniejsi w galaktyce” wyglądają jak przeniesiony na medium komiksowe film z Van Dammem. I dobrze być tego faktu świadomym zanim zaczniemy lekturę. Posłuży to odpowiedniej kalibracji oczekiwań.

Najważniejsze, że ta ciągła akcja jest w znacznej mierze naprawdę angażująca. Ethan Sacks trzyma imponujące tempo właściwie na całej przestrzeni albumu, co w komiksie o takim charakterze jak ten jest, nie ukrywajmy, sporą zaletą. Ale akcja powinna być obudowana także interesującą fabułą – jak rzecz ma się w tym aspekcie? Jest zaskakująco dobrze. Opowieść nie tylko ma ręce i nogi, ale posiada też kilka ciekawych zakrętów – scenarzysta odkrywa kolejne fabularne karty stopniowo, dzięki czemu z każdym kolejnym zeszytem zyskujemy coraz szerszy ogląd sytuacji i orientujemy się w napięciach między bohaterami. Nie wszystko jest takie, jakie wydaje się na pierwszy rzut oka.

Z kolei jeśli chodzi o bohaterów, to tym najważniejszym można nazwać Beilerta Valance’a. To były żołnierz Imperium a obecnie łowca nagród, którego dręczą nierozwiązane sprawy z przeszłości. Autor daje mu całkiem ciekawy, choć przyznajmy – niespecjalnie rozbudowany background, dzięki czemu jest to ktoś, kogo dążeniom możemy kibicować. Reszta stawki to także łowcy nagród, którzy nawet jeśli stanowią bardziej tło, to w kolejnych zeszytach wchodzą z Valancem w interesujące interakcje, dzięki czemu ich perypetie śledzi się ze sporym zainteresowaniem.

Pod względem graficznym komiks prezentuje się na pewno bardzo nowocześnie. Kadry są dynamiczne i efektowne, ale często sprawiają wrażenie zbyt komputerowych. Włoski rysownik gubi się też w momentach żywej akcji, a tych, pamiętajmy, jest tu naprawdę sporo. Ilustracje stają się wtedy chaotyczne i zbyt przeładowane, co nie sprzyja płynności lektury.

Trzecia duża seria ulokowana w świecie „Star Wars” rozpoczęła się z przytupem. Mamy do czynienia z komiksem angażującym, który utrzymuje zainteresowanie czytelnika od początku do końca. Trzeba mieć oczywiście świadomość, że nie obcujemy ze sztuką wyższą, ale fantastyką stricte rozrywkową, ale jeśli nam to nie przeszkadza, to seans z tym tytułem powinien być satysfakcjonujący.

Seria: Star Wars. Łowcy nagród
Tom: 1
Tytuł: Najgroźniejsi w galaktyce
Scenariusz: Ethan Sacks
Rysunki: Paolo Villanelli
Kolory: Arif Pianto
Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
Tytuł oryginału: Star Wars: Bounty Hunters Vol. 1 - Galaxy’s Deadliest
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: Marvel Comics
Data wydania: maj 2021
Liczba stron: 136
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Papier: kredowy
Format: 165 x 255
Wydanie: I
ISBN: 978-83-281-4970-0

czwartek, 3 lipca 2025

Star Wars. Darth Vader. Tom 2: Prosto w ogień - Recenzja

 

Inauguracja odnowionej wersji drugiej flagowej komiksowej serii Expanded Universe okazała się pewnym rozczarowaniem. Może nie całkowitym, bo Greg Pack zawarł w „Mrocznym sercu Sithów” kilka interesujących elementów, ale całościowo niestety nie był to album, który miałby potencjał, żeby stać się klasykiem Expanded Universe. Z tego względu miałem pewne obawy co do kontynuacji. Sprawdźmy, czy „Prosto w ogień” jest wolne od bolączek trapiących poprzednika.

Imperator, mocno rozczarowany samowolką swojego protegowanego, szykuje dla niego lekcję. Vader, pokiereszowany i porzucony na Mustafar, otrzymuje zadanie powrócenia do swojej potęgi bez użycia Mocy. Na planecie czyha jednak wiele niebezpieczeństw, ponadto Palpatine wysyła zabójców, by uczynić stojące przed jego uczniem zadanie jeszcze trudniejszym. Ujście z życiem z tej morderczej próby będzie wyjątkowo trudnym zadaniem.

Powiem szczerze, nieco zaskoczyło mnie, jak bardzo ten komiks jest brutalny i mroczny. Jasne, Sithowie nie należą do najprzyjemniejszych typów w galaktyce, ale sposób, w jaki Imperator doświadcza tu swojego ucznia, potrafi być naprawdę mocny. Kwestia jest jednak taka, czy to aby na pewno jest dobra rzecz? „Star Wars” to w znacznej mierze kosmiczna przygoda, kipiąca od akcji, humoru i emocji, a zatem komiks taki jak ten jest czymś zupełnie innym niż to, co dostajemy od kolejnych twórców na co dzień. I w tym kontekście jestem w stanie zrozumieć argumenty mówiące o tym, że jest to tytuł odstający od charakteru franczyzy. Jest jednak druga strona medalu – mamy do czynienia ze światem tak rozległym, że jest w nim miejsce na wiele konwencji. I dlatego, moim zdaniem, album taki jak „Prosto w ogień” jak najbardziej ma rację bytu.

Brutalność to jednak rzecz, na której nie może być prowadzona cała fabuła. A tutaj, na dobrą sprawę, nie dzieje się zbyt wiele ciekawych rzeczy. Opowieść skupia się na pokazaniu lekcji, jaką Imperator chce dać Vaderowi, ale ogrom cierpienia młodszego z Sithów staje się z każdą kolejną stroną coraz bardziej monotonny, aż w końcu przestaje robić takie wrażenie, jak na początku. Wrażenie robią za to pojawiające się w pewnym momencie sceny o mocno psychodelicznym (może nawet lekko weirdowym) wydźwięku – w „Gwiezdnych Wojnach” pojawiają się niezwykle rzadko, więc kiedy się na nie trafia, potrafią zainteresować.

Greg Pack stara się urozmaicić fabułę i wprowadza na arenę wydarzeń sithańskiego zabójcę, niejakiego Ochiego z Bestoona. Ma być, jak podejrzewam, swego rodzaju przeciwwagą dla Vadera, wprowadzić do komiksu nieco lżejszego tonu, ale to się nie udaje. Ochi tylko i wyłącznie irytuje, choćby ze względu na zbyt dużą, i zarazem nieuzasadnioną pewność siebie. Mankamentem jest też fakt, że próbując łączyć wątki występujące w różnych filmowych Epizodach, scenarzysta bardziej się miota, niż wymyśla coś konstruktywnego. Nie chcę spoilerować, ale w komiksie pojawia się wątek pewnej potężnej broni, która każe zastanowić się, jaki był w ogóle sens budowy drugiej Gwiazdy Śmierci. Motywy takie jak ten znacząco obniżają przyjemność płynącą z lektury.

Grafiki to dzieło tego samego rysownika co poprzednio i to jest akurat dobra wiadomość. Ilustracje świetnie podkreślają brutalny charakter opowieści i świetnie wizualizują trudy przechodzonych przez Vadera prób. Są one przy okazji pokazane sugestywnie i przejrzyście, za co pochodzącemu z Włoch artyście należą się pochwały.

Zazwyczaj cenię sobie opowieści o mrocznym wydźwięku, ale na tę chwilę „Darth Vader” zdecydowanie przegrywa w jakościowym pojedynku z drugą flagową serią cyklu, zatytułowaną po prostu „Star Wars”. Czy są widoki na zmianę tego stanu rzeczy? Trudno powiedzieć, ale zważywszy na to, że także kolejne albumy są dziełem Grega Packa, mam w tej materii pewne wątpliwości. Dam im jednak szansę, bo może akurat pożądany skok jakościowy nastąpi akurat w kolejnym tomie?

Seria: Star Wars. Darth Vader
Tom: 2
Tytuł: Prosto w ogień
Scenariusz: Greg Pack
Rysunki: Raffaele Ienco
Kolory: Neeraj Menon
Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
Tytuł oryginału: Star Wars: Darth Vader by Greg Pack Vol. 2 - Into the Fire
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: Marvel Comics
Data wydania: listopad 2021
Liczba stron: 136
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Papier: kredowy
Format: 165 x 255
Wydanie: I
ISBN: 978-83-281-7108-4