środa, 31 października 2018

Astonishing X-Men. Tom 1 - Recenzja

X-Men zawsze należeli do superbohaterów z naprawdę dużym potencjałem. Działo się tak przede wszystkim dlatego, że w skład grupy wchodziły bardzo różne osobowości, co otwierało scenarzystom drzwi do ciekawych, wręcz literackich rozwiązań. Konflikty charakterów, różne reakcje na kryzys, niełatwa współpraca – to niektóre z wykorzystywanych przez nich motywów. A gdy dodatkowo za sterami stawał autor naprawdę utalentowany, efektem mógł być komiks przynajmniej udany. Do takich zalicza się właśnie „Astonishing X-Men” za kadencji Jossa Whedona. Teraz, przy okazji wznowienia tego tytułu, mamy okazję przypomnieć sobie (lub dowiedzieć się – bo na pewno sięga po niego spore grono nowych czytelników) dlaczego był tak dobry i co powoduje, że wielu fanów wspomina go z dużym sentymentem.

Pod nieobecność Charlesa Xaviera szkołą dla mutantów zawiaduje Scott Summers wraz z dawną przeciwniczką X-Menów, Emmą Frost. Do placówki, jako wzmocnienie grona pedagogicznego, powraca ponadto Kitty Pride, która przez jakiś czas zbierała doświadczenie w innych miejscach. Niebawem całą społecznością homo superior wstrząsa wiadomość, jakoby wynaleziony został bezpieczny lek na mutację. To ogromna szansa dla wielu mutantów, którzy nie potrafią kontrolować swoich mocy, jednak kwestią dyskusyjną pozostaje, czy medykament jest faktycznie tak bezpieczny, jak deklarują jego twórcy, i czy za ich działaniami nie stoją ukryte motywy. Ponadto drużyna zmierzy się z niespodziewanym, wewnętrznym wrogiem. Z tego starcia trudno będzie wyjść obronną ręką.

O tym, że Joss Whedon jest scenarzystą niezwykle sprawnym, wiadomo od dłuższego czasu, głównie za sprawą jego filmowego dorobku. Amerykanin może pochwalić się skryptami do kilku naprawdę udanych produkcji rozrywkowych, z „Avengers” i „Obcy: Przebudzenie” na czele. Nijak nie dziwi więc fakt, że także na poletku komiksowym potrafił pokazać talent. „Astonishing X-Men” to przykład wzorcowego komiksu superbohaterskiego, który, stawiając głównie na rozrywkę i akcję, potrafi pod efektowną otoczką przemycić kilka poważniejszych przemyśleń. W tym przypadku wrażenie robią chociażby moralne implikacje faktu pojawienia się na rynku „leku na mutację”. Specyfik jest dla wielu osób niezwykle kuszącą opcją, i skorzystanie z niej rozważają nawet niektórzy członkowie X-Men. Autor prezentuje dylematy bohaterów w sposób wiarygodny i nienachalny, a gdyby wszedł w temat jeszcze głębiej, mógłby zaserwować nam nawet dramat w kostiumie superhero – pokazuje to, jak ogromny potencjał drzemie w świecie mutantów. Whedon pozostał co prawda przy rozrywce, ale w jego przypadku nie jest ona, na szczęście, bezrefleksyjna.

W pierwszym tomie „Astonishing X-Men” bardzo ciekawie wypadają bohaterowie i panujące między nimi relacje. Jedną z najwyżej postawionych osób w Instytucie Profesora X niespodziewanie stała się Emma Frost, a jako że grała wcześniej w przeciwnej drużynie, niektórzy członkowie grupy pozostają sceptyczni co do jej czystych intencji. Napięcia w gronie pedagogicznym są naprawdę dobrze rozpisane i przekonujące, co sprawia, że możemy nie tylko uwierzyć w przeżywane przez nich problemy, ale nawet utożsamić się z niektórymi z nich. W komiksie superbohaterskim nie jest to wcale tak częste – zazwyczaj na poczynania herosów patrzymy bowiem z pozycji maluczkich, podziwiając ich siłę, spryt i inne zdolności, tymczasem Whedon uwypukla ich ludzką stronę, co, w mojej opinii, okazało się bardzo dobrym wyborem.

Joss Whedon zadbał o to, byśmy w czasie lektury nie nudzili się za bardzo. Tempo akcji jest naprawdę imponujące, ponadto atrakcyjność podnoszą ciekawe dialogi, które dodają indywidualnego charakteru kolejnym postaciom. Oba epizody, które wchodzą w skład tego tomu, charakteryzują się także dobrą, przemyślaną konstrukcją. Whedon umie dawkować napięcie, a także od czasu do czasu zagrać bardziej zaskakującą kartą – może nią być ożywienie postaci, która, wydawałoby się, odeszła na zawsze (choć takie manewry zawsze pozostaną dla części odbiorców dyskusyjne) lub wyjawienie szokującej tajemnicy. Jego warsztatowa sprawność jest widoczna na każdej stronie tego albumu, co stanowi jego niepodważalną zaletę.

Na wysokości zadania stanął także rysujący całość John Cassaday. Zdarzają mu się co prawda prace lepsze i gorsze, ale przeważają te pierwsze i to naprawdę widać. Bardzo udanie przedstawia przede wszystkim bohaterów, których rysuje realistycznie, z dużym naciskiem na twarze i odzwierciedlające się na nich emocje. Gdy zaś zerkniemy w tła poszczególnych kadrów, odkryjemy, że często są one zaskakująco wręcz ascetyczne. Bywają komiksy, w których taki stan rzeczy by mi przeszkadzał, tutaj jednak pasuje, a to głównie z tego względu, że dzięki temu zabiegowi Cassaday zaprezentował interesujący kontrast między światem przedstawionym a bohaterami, położył nacisk na postacie, by skupić na nich naszą uwagę.

Choć cały run Jossa Whedona w tym konkretnym tytule prezentującym przygody niezłomnych mutantów został już wcześniej wydany w Polsce, to od dłuższego czasu był niedostępny. Tym bardziej cieszy więc decyzja wydawnictwa o jego wznowieniu. Dzięki temu „Astonishing X-Men” trafi bowiem na półki fanów, którzy od dawna chcieli mieć tę serię w swojej kolekcji, ale nie byli skłonni wydawać na ten cel milionów monet na portalach aukcyjnych, otrzymując produkt z drugiej ręki. Teraz, gdy ponownie jest szeroko dostępny, ma szansę zainteresować nowych czytelników postaciami mutantów z Domu Pomysłów, tym bardziej, że ta ich interpretacja należy do bardzo udanych.


Seria: Astonishing X-Men
Tom: 1
Scenariusz: Joss Whedon
Rysunki: John Cassaday
Kolory: Laura Martin
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Tytuł oryginału: Astonishing X-Men Vol. 1 & 2
Wydawnictwo: Mucha Comics
Wydawca oryginału: Marvel Comics
Data wydania: wrzesień 2018
Liczba stron: 304
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 180 x 275
Wydanie: I
ISBN: 978-83-65938-24-4

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal i na nim była pierwotnie publikowana - KLIK)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz