środa, 26 stycznia 2022

X-Men. Era Apocalypse'a. Tom 3: Wojna - Recenzja

 

Przyznam szczerze, że zasiadałem do lektury trzeciej części „Ery Apocalypse’a” z obawami. Drugi tom solidnie mnie rozczarował i nie widziałem za bardzo światełka w tunelu dla tej serii. Byłem przekonany, że pogrąży się ona w przesadzie, tak charakterystycznej dla superbohaterskiego komiksu końcówki poprzedniego wieku. A jak to wyszło w rzeczywistości? Na szczęście zupełnie inaczej.

W świecie bez Charlesa Xaviera sytuacja ulega pogorszeniu. Apocalypse pragnie umocnić swoją władzę, więc tym mocniej zaciska pięść tłamszącą wszelki opór. Tyran musi jednak uważać na własne szeregi, bo z ich głębi nadciąga zdrajca. Tymczasem X-Meni starają się ocalić jak największą liczbę istnień. Co więcej, dowodzący drużyną Magneto wprowadza w życie plan, który może na zawsze zmienić ogarniętą wojenną pożogą rzeczywistość. Problem w tym, że jego realizacja może kosztować zbyt wiele.

Drugi tom „Ery Apocalypse’a” praktycznie cały czas sprawiał wrażenie jednej wielkiej naparzanki, w dodatku trudno było znaleźć w nim ambicje na coś więcej. To mocno zaważyło na mojej opinii o tym albumie i szczerze mówiąc, spodziewałem się, że kolejny podąży tą samą ścieżką. Tymczasem, o dziwo, w „Wojnie” akcenty rozłożono w nieco innych miejscach. Rzecz jasna, ta wersja przygód X-Menów nadal jest komiksem, w którym dominuje element sensacyjny, ale warto odnotować, że twórcy próbują nieco lepiej zarysować motywację poszczególnych protagonistów. Widać to na przykład w postaci Cyclopsa, który w rzeczywistości, w której toczy się fabuła, był początkowo „złolem”, jednak z biegiem akcji ewoluował, zmierzając powoli w stronę takiego Scotta Summersa, jakiego znamy. Odnajdywanie podobieństw między różnymi wersjami tego bohatera jest naprawdę dużą frajdą.

Czasami bywa tak, że do sag zakrojonych na wielką skalę wkrada się nuda. Zwyczajnie nie sposób utrzymać dużej intensywności na przestrzeni kilkudziesięciu zeszytów i jakkolwiek „Era Apocalypse’a” rzeczywiście jest nierówna (vide zbiorcza „dwójka”), tym razem trafiliśmy na zdecydowanie lepszy fragment całej opowieści. O przemianie konkretnej postaci pisałem wyżej, poza tym scenarzyści dobrze nakreślili też napięcia między bohaterami, dość często stawiając ich przed koniecznością dokonania trudnych wyborów bądź konfrontując z wyczerpującymi emocjonalnie wydarzeniami. Przykładem niech będzie postać Quicksilvera, który musi zmierzyć się z dylematem, czy uratować od śmierci ojca, czy obcego mutanta. Wybór niby oczywisty, ale haczyk jest taki, że od tego drugiego może zależeć los całego świata. A to niejedyny motyw tego typu w „Wojnie”.

Główny antagonista, kiedy już pojawia się na arenie wydarzeń, nie jest postacią szczególnie porywającą. Brak mu charyzmy, jest też dość karykaturalny ze swoją wizją przeżycia najsilniejszych. To jednak sprawia, że w toku fabuły wypływają inne ciekawe motywy. Jednym z nich jest perspektywa zmiany nastawienia przez popleczników Apocalypse’a w obliczu nieustannego nakręcania spirali przemocy. Tak jak trener może stracić poparcie szatni, Apocalypse swoim sposobem postępowania zwiększa ryzyko, że ci z jego popleczników, którzy zachowali jeszcze jakieś sumienie, ostatecznie się od niego odwrócą. Osobną sprawą jest to, że komiks, którego fabuła ma globalny zasięg i angażuje wielu różnych bohaterów, siłą rzeczy nie ma możliwości odpowiedniego skupienia się na każdym z nich. W pewnym momencie można to odczuć, bowiem przed oczami czytelnika przewija się wielu bohaterów i złoczyńców, jednak tylko garstka z nich potrafi przykuć uwagę na dłużej. Tego się jednak można było spodziewać, bo jest to częsta wada tego tylko komiksów i twórcom „Ery Apocalypse’a” także nie udało się jej uniknąć.

Rysunki są dokładnie takie, jakich można było się spodziewać – przesadzone. Karykaturalnie ogromne mięśnie u mężczyzn, obcisłe stroje u kobiet. Wiecie, o co chodzi. Magia lat dziewięćdziesiątych w pełnej krasie. Kto lubi, będzie miał na czym zawiesić oko. Kto nie lubi, cóż… Ten musi się przyzwyczaić, bo rysownicy raczej nie zmienią diametralnie stylu w czwartym tomie.

Po nijakim tomie numer dwa trzecia odsłona „Ery Apocalypse’a” sprawia już zdecydowanie lepsze wrażenie. Nadal jest to przerysowana, „najntisowa” konwencja, ale tym razem potrafi zaangażować, dając coś więcej aniżeli tylko bezmyślną naparzankę. Wiadomo, jeśli nie lubicie przesadzonego trykociarstwa, będziecie podczas lektury zgrzytać zębami, myślę jednak, że warto poświęcić temu tytułowi kilka chwil, bo co jak co, ale stanowi naprawdę miłą rozrywkę, która gra na sentymencie fana, zwłaszcza tego wychowanego na komiksach od TM-Semic.

Seria: X-Men. Era Apocalypse'a
Tytuł: Wojna
Tom: 3
Scenariusz: różni autorzy
Rysunki: różni artyści
Kolory: różni artyści
Tłumaczenie: Arkadiusz Wróblewski
Wydawnictwo: Mucha Comics
Wydawca oryginału: Marvel Comics
Data wydania: październik 2021
Liczba stron: 230
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 180 x 275
Wydanie: I
ISBN: 978-83-66589-55-1

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal, na którym ukazała się 10. 11. 2021).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz